Dla wielu uczestników rekolekcji na stadionie zaskoczeniem było, że Jezus może TAK DZIAŁAĆ...
Kiedy po godz. 22 wychodziliśmy ze Stadionu Narodowego, reporter jednej z telewizyjnych stacji przepytywał wychodzących.
- Były uzdrowienia? Ktoś wstał z wózka?
- Wszyscy jesteśmy teraz zdrowi! Duchowo! - odpowiedziała zagadnięta dziewczyna.
Radosna, modlitewna atmosfera spotkania udzielała się nawet tym, którzy przyszli na nie z obowiązku (dziennikarze), bez przekonania, z ciekawości. Od początku bowiem nie było wątpliwości, kto na stadionie jest prawdziwym Gospodarzem. Dla Niego były oklaski, chwalebne pieśni i wieczorne spotkanie "twarzą w Twarz" podczas adoracji. Głoszący nauki rekolekcyjne ksiądz Bashobora wielokrotnie powtarzał, że najważniejszą osobą, wokół której zgromadził się prawie 60-tysięczny tłum jest Jezus. To On przyszedł z łaskami, przebaczeniem, uzdrowieniem, błogosławieństwem. On został uwielbiony - cicho w sercach i głośnym wspólnotowym śpiewem niosącym się po trybunach. Modlitwa uwielbienia trwała na stadionie przez cały dzień. Na głównej płycie, trybunach i w kaplicach adoracji Najświętszego Sakramentu, które nieustannie były zapełnione modlącymi się. Jej kulminacyjnym punktem była Eucharystia, w czasie której setki księży rozeszło się po stadionowych trybunach i przez kilkadziesiąt minut rozdzielało wiernym Komunię Świętą.
A to, w jaki sposób Jezus działał na stadionie, dla wielu było nieprawdopodobne. Od trybun odbijał się perlisty śmiech radości w Duchu Świętym, ale też krzyki demonicznych demonstracji. Były nagłe nawrócenia i spowiedzi po latach trwania w grzechu, oczyszczające łzy i modlitwa językami, która przychodziła nagle i zaskakująco nawet dla ją odmawiających. I Boży pokój, ogarniający zebranych w największej świątyni Warszawy.
Prowadzący rekolekcje ksiądz John Bashobora wszedł na spotkanie niepostrzeżenie, od razu poprosił reporterów, żeby nie robili mu zdjęć z bliska (zresztą na stadionową płytę dziennikarzy nie wpuszczono), a głoszenie rozpoczął od prośby, by się za niego pomodlić. W czasie przerw pojawiał się znienacka w sektorach, błogosławił dzieci, niepełnosprawnych, poszedł też do pomieszczeń, gdzie egzorcyści modlili się nad osobami, którym złe duchy nie pozwoliły spokojnie uczestniczyć w modlitwie. Każdą z rekolekcyjnych nauk ugandyjski kapłan kończył modlitwą o radość dla smutnych, odwagę dla zalęknionych, pocieszenie dla niepłodnych małżeństw... "Nie czekaj, aż ks. Bashabora cię pobłogosławi, mów do Jezusa, zaproś Go do swojego życia, proś Go, ponieważ dzisiaj jest dzień twojego zbawienia" - zachęcał zebranych. I tę naukę słuchający wzięli sobie do serca. Widać to było w rozradowanym i rozśpiewanym tłumie, który po spotkaniu ciągnął Mostem Poniatowskiego w kierunku centrum Warszawy. Zupełnie różnym od tego, który zazwyczaj idzie tą drogą po stadionowych koncertach czy meczach. "Po spotkaniu z Jezusem, wyjdziecie stąd inni, odmienieni" - mówił ks. Bashobora. Niech nam się tak stanie - Amen.