Opozycja mówi: po Elblągu - czas na Warszawę. A Hanna Gronkiewicz-Waltz się uśmiecha.
"Nic w życiu nie jest oczywiste. To moja życiowa filozofia" - mówi prezydent Warszawy pytana, czy czuje ciarki na plecach po przedterminowych wyborach w Elblągu, w których kandydat Prawa i Sprawiedliwości pokonał rywalkę z PO. Tuż po ogłoszeniu wyników II tury Adam Hofman zapowiedział złowróżbnie: "Dziś Elbląg, jutro Warszawa. Idziemy po Hannę Gronkiewicz-Waltz". Więc dziennikarze pytali na konferencji, czy się boi.
A prezydent ze stoickim spokojem, i co ciekawsze - z szerokim uśmiechem - odpowiadała, że będzie robić swoje, a prawdziwego testu kompetencji i poparcia oczekuje raczej przy wyborczych urnach, niż w sondażach poparcia. - Staram się słuchać mieszkańców, ale nie unikam też trudnych decyzji: podjęliśmy ogromne wyzwania: budujemy metro, mamy Most Północny, Park Fontann, wygodne autobusy, SKM. Ocena należy do wyborców - powiedziała, dodając, że w wyborach 2007 r. też nie miała łatwego zadania, bo... premiera Marcinkiewicza ludzie kochali.
Niezależnie od wyników referendum, a później także prawdopodobnych wyborów lokalnych w Warszawie, cieszy jednak ostatnia aktywność prezydent Warszawy. W ciągu kilkunastu dni kilkakrotnie pokazała, że chce zmienić sposób rozmawiania z warszawiakami. Przepraszała za błędy w komunikowaniu ważnych spraw, za problemy z tunelem metra, za bałagan przy rewolucji śmieciowej. Dziękowała mieszkańcom miasta za wyrozumiałość. Może to jedynie efekt akcji referendalnej. Ale dla takiego efektu warto było. Bo w życiu nic nie jest oczywiste.