Nie czekając na wynik dyskusji w Sejmie, wiceadmirał Marek Toczyk odczytał apel poległych i wzbudzając burzę oklasków zapowiedział, że od 2013 r. środowiska narodowe 11 lipca będą obchodzić dzień pamięci o ofiarach ludobójstwa na Wołyniu.
Świadkowie mordów nacjonalistów ukraińskich z lat 1942-1947, rodziny ofiar, duchowni i członkowie organizacji kresowych przeszli z pl. Trzech Krzyży na pl. Zamkowy w marszu ku czci ofiar czystek etnicznych na Wołyniu i Galicji. W marszu w 70. rocznicę tzw. Krwawej Niedzieli, apogeum mordów UPA, która zamordowała ok. 100 tys. Polaków, wzięli udział także członkowie grup rekonstrukcyjnych, harcerze i mieszkańcy stolicy. Odczytywano relacje świadków rzezi wołyńskiej. Niesiono transparenty z wypisanymi nazwami wymordowanych miejscowości, a także flagi przepasane kirem. Marsz poprzedziła Msza św. w intencji ofiar zbrodni wołyńskiej w kościele św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży.
Marsz przeszedł od pl. Trzech Krzyży do pl. Zamkowego Tomasz Gołąb /GN Pod siedzibą "Wspólnoty Polskiej" złożono kwiaty pod tablicą upamiętniającą ofiary rzezi wołyńskiej. Wiceadmirał Marek Toczyk odczytał apel poległych i wzbudzając burzę oklasków zapowiedział, że od 2013 r. środowiska narodowe 11 lipca będą obchodzić dzień pamięci o ofiarach ludobójstwa na Wołyniu i organizować podobne marsze. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zaapelował do parlamentarzystów, aby w Sejmie głosowali za uznaniem zbrodni wołyńskiej za ludobójstwo. "Dzisiaj prezydent nie miał odwagi powiedzieć prawdy" - mówił, odnosząc się do porannych uroczystości odsłonięcia pomnika ofiar na Skwerze Wołyńskim. Po uroczystościach, na pl. Zamkowym odbył się koncert kompozycji do wierszy inspirowanych tragedią wołyńską, w tym przypomniane zostały pierwszy raz od okresu przedwojennego polskie melodie z Wołynia i z Podola.