Media doniosły jakoby prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz miała zastąpić komisarz Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Na posiedzeniu zarządu Platformy Obywatelskiej premier miał ponoć przedstawić plan na wypadek porażki w referendum w sprawie odwołania prezydent Warszawy, które odbędzie się 13 października. Plan bardzo przewrotny, w którym miejsce przegranej Hanny Gronkiewicz-Waltz zajęłaby komisarz Gronkiewicz-Waltz.
Faktem jest, że gdyby w referendum większość warszawiaków opowiedziała się za odwołaniem obecnej pani prezydent, Donald Tusk do rządzenia stolicą wyznaczy komisarza i z pewnością będzie to człowiek Platformy Obywatelskiej. Premier jednak może mieć z kandydatami problem, bo nikt z jego partii do tej zaszczytnej funkcji się nie pali, a zagadywani przez dziennikarzy warszawscy przedstawiciele tej partii szczerze wyznają, że taki „awans” jest nie dla nich.
Możliwe więc, że jedynym chętnym do objęcia schedy po ustępującej pani prezydent byłaby ona sama. Jednak kurczowe trzymanie się władzy w sytuacji, kiedy warszawiacy w referendum daliby wyraźny sygnał, że chcą zmian, byłoby w złym guście, nie tylko politycznym. Natomiast premier, decydując się na tak rozpaczliwy krok, pokazałby, że jego zaplecze polityczne, niezdolne do wyłonienia sensownego następcy Hanny Gronkiewicz-Waltz, zupełnie się wyczerpało.
Zastąpienie odwołanej przez mieszkańców prezydent tą samą osobą świadczyłoby również o szczycie ignorancji wobec mieszkańców stolicy. Obywateli, którzy niebawem będą wybierać nowe władze samorządowe w terminowych wyborach i których to wyborów w stolicy PO bardzo nie chciałaby przegrać. Dlatego premier nie strzeli własnej partii samobója, stawiając ponownie w bramce Hannę Gronkiewicz-Waltz.