Gdyby przedreferendalny czas mógł trwać wiecznie…. Życie mieszkańców byłoby o wiele prostsze i przyjemne.
Już sama perspektywa, że oto mieszkańcy Warszawy w referendum 13 października wystawią ocenę urzędującej pani prezydent sprawiła, że w mieście wiele się zmienia. Nie tylko w kwestii komunikacji ratusza z mieszkańcami, który w ostatnich miesiącach chętnie wszystko konsultuje, wyjaśnia i co raz wyraża zatroskanie o nasze, mieszkańców potrzeby. Uprzejmie przeprasza pasażerów za utrudnienia w czasie budowy drugiej linii metra, a tym podróżującym pierwszą linią życzy przyjemnej podróży. Troszczy się o to, żeby tysięczne manifestacje organizowane w stolicy przed związkowców nie były dotkliwe dla warszawiaków. Zaprasza też do konsultacji w sprawie użytkowania Ogrodu Krasińskich, rewitalizowanego przy ogromnych społecznych protestach.
Jednak nie o uprzejmości tutaj chodzi. W przedwyborczym czasie to, co do tej pory było nie do zrobienia, nie do załatwienia, nie do przeskoczenia, nagle znajduje rozwiązanie. Tak jest z Kartą Dużej Rodziny. Jeszcze w lutym wiceprezydent Włodzimierz Paszyński tłumaczył, że jej wprowadzenie ( po ponad 3 latach przygotowań!) nie jest możliwe „ze względu na wysokie koszty uruchomienia i funkcjonowania”. Wiadomo, że dochody miasta spadają, a każda zapowiedź oszczędności czy cięć jest społecznie źle odbierana. A teraz: pstryk! Prezydent miasta ogłasza, że od przyszłego roku warszawskie dzieci i młodzież z dużych rodzin będą mogły wejść z ulgą na basen, do kina i taniej podróżować miejską komunikacją. Okazuje się też, że przy tym samym kiepskim budżecie, można wprowadzić co prawda symboliczne, ale zawsze ulgi w komunikacji dla mieszkańców zameldowanych w stolicy.
Powoli udaje się reorganizować sam urząd. Zamiast 21 pełnomocników pani prezydent ma ich już tylko 13. Stanowiska opuścili dyrektorzy biur, uznawani za mało skutecznych. Powszechnie krytykowane biuro promocji – zostało rozwiązane, zaś jego kompetencje scedowano na inne biura.
Ruszyło się też coś niecoś w sprawie janosikowego, które najdotkliwiej dusi finanse Warszawy i całego Mazowsza. Walka o zmianę sposobu jego naliczania trwa już czwarty rok. Decyzja w tej sprawie nie leży wprawdzie w gestii prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, ale parlamentu, gdzie większość ma Platforma Obywatelska. Ta zaś pozostawała głucha na głosy samorządowców stolicy, domagających się szybkich zmian. Teraz premier Donald Tusk, zainteresowany tym, co ostatnio dzieje się w stolicy, obiecał poszukać „bardziej przemyślanej i łagodniejszej wersji janosikowego”. Jako przykład krzywdzącego działania subwencji wyrównawczej podał właśnie Warszawę, która oprócz ogromnego Janosikowego płaci też olbrzymie kwoty odszkodowań za mienie zabrane dekretem Bieruta.
Może więc warto w przychylnym dla nas przedreferendalnym czasie podsunąć ratuszowi kilka innych nierozwiązywalnych dotąd spraw np. przepełnionych warszawskich szkół, braku miejsc w przedszkolach i żłobkach, budowy szpitala na południu stolicy, rozgrzebanych remontami dróg, niezagospodarowanych reprezentacyjnych miejsc stolicy…