W miejscu, gdzie kościoła miało nie być, teraz kilka tysięcy wiernych z całej Warszawy modli się o uzdrowienie i uwolnienie.
Po ludzku to się nie mogło udać. Ojcowie franciszkanie rozpoczęli po wojnie duszpasterstwo w małej kapliczce na parterze budynku przy al. Niepodległości 52, o której kard. Stefan Wyszyński mówił, że była jak betlejemska stajenka między rosnącymi osiedlami. Wokoło z roku na rok przybywało domów i mieszkańców, a pozwolenia na budowę kościoła nie było.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.