Mam już dość wyzywania mieszkańców Warszawy: od słoików, lemingów, antypatriotów, zdrajców. Adam Hofman próbuje jeszcze dorzucić jedno określenie. Niech powie otwartym tekstem: kto nie idzie na referendum, ten wsioch.
Akurat pochodzenie ze wsi w partii, która chce odwoływać się do tradycyjnych wartości, powinno być atutem. Tymczasem już po raz drugi Adam Hofman, rzecznik Prawa i Sprawiedliwości, próbuje ośmieszyć tych, którzy mieszkają w małych miejscowościach. "Chłopy wyjechały ze wsi i kompletnie im odbiło" - mówił w kampanii w 2011 r., odwołując się do wyborczego teledysku Polskiego Stronnictwa Ludowego, na którym kandydaci do parlamentu tańczyli i śpiewali. "Zdziczeli" i "zbaranieli" - mówił wtedy Adam Hofman. Dziś wraca do tej retoryki w nieco łagodniejszej formie, ale znowu próbując dać kuksańca tym, którzy w referendum nie zamierzają głosować. "Widocznie są z PSL, bo Stronnictwo zachęca, żeby nie iść na referendum" - słyszę już po raz kolejny.
Panie Adamie, po co takie sugestie? Czy jest coś obraźliwego w angażowaniu się w działalność w PSL? Czy pochodzenie ze wsi kogokolwiek powinno wykluczać ze wspólnoty mieszkańców Warszawy? PiS krytykuje próby dzielenia warszawiaków na lepszych i gorszych przy okazji ulg komunikacyjnych i biletów do teatrów, ale teraz próbuje robić to samo. Tak ma wyglądać Wielka Warszawa?