- Do 13 października jesteśmy sojusznikami, potem będziemy konkurentami, ale nadal będziemy spierać się o to, jak Warszawa ma się rozwijać, chcemy lepszej Warszawy - mówili uczestnicy wtorkowej konferencji prasowej, zorganizowanej przez Warszawską Wspólnotę Samorządową.
- Do 13 października jesteśmy sojusznikami, potem, jak sądzę, będziemy konkurentami. Ale nadal będziemy spierać się o to, jak Warszawa ma rosnąć, rozwijać się, być bardziej przyjazna swoim mieszkańcom. (...) Łączy nas to, że chcemy, aby Warszawa żyła, była miastem dobrze zorganizowanym, żeby nie traciła swoich szans - mówił Ludwik Dorn (Solidarna Polska).
Czesław Bielecki, kandydat PiS w wyborach na prezydenta Warszawy w 2010 r., przekonywał, że obecnie w stolicy panują "niezgulstwo, nieudolność, bałagan, mimo fantastycznego zasilenia finansowego z UE". "Każdy następny rządzący, ktokolwiek to będzie, będzie musiał podporządkować się woli społecznej. Jeśli wola społeczna będzie taka, że chcemy innego stylu rządzenia (...), to doczekamy się tych zmian. To jest moment na głos mieszkańców Warszawy" - przekonywał.
Piotr Gliński, ewentualny kandydat PiS na prezydenta stolicy, podkreślił, że tak powinna właśnie wyglądać demokracja: ludzie z różnych stron sceny politycznej siedzą przy jednym stole i formułują wspólny program dla przyszłości. "To, co my robimy, to jest praca programowa dla przyszłej Warszawy. Bo wszyscy spotykamy się z mieszkańcami, prowadzimy kampanię, formułujemy nasze pomysły na Warszawę, pomysły merytoryczne, programowe" - przekonywał.
Burmistrz Ursynowa i inicjator referendum Piotr Guział przypomniał, że 13 października warszawiacy "z inicjatywy obywateli Warszawy, nie partii politycznych" mogą pójść do urn, by wyrazić swój podziw dla Gronkiewicz-Waltz lub sprzeciw wobec jej rządów.
Szef Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej Piotr Ikonowicz wskazywał m.in., że w Warszawie wyrzuca się z mieszkań tysiące osób, a jednocześnie w stolicy jest 4,3 tys. pustostanów. "Nie można dać zgody na miasto, w którym mogą żyć tylko ludzie zamożni" - powiedział.
Lider Republikanów Przemysław Wipler mówił, że Warszawa przez ostatnich siedem lat była miastem, w którym bardzo ciężko żyło się rodzinom czekającym na mieszkania komunalne, w którym przedsiębiorcy przez źle zaplanowane remonty zostali odcięci od klientów. "To Warszawa biurokratów, której prezydent, będąc jednocześnie wiceszefową partii rządzącej (...) nie była w stanie załatwić podstawowych spraw jak: janosikowe, zamknięcie spraw związanych z uregulowaniem kwestii własnościowych po PRL-u, to Warszawa, która traciła szanse" - powiedział Wipler.
Elżbieta Jakubiak (PJN) podkreślała z kolei, że w stolicy "nie może być podziału na słoiki i rdzennych mieszkańców". Dodała, że referendum jest narzędziem, które mówi "sprawdzam" w dowolnym momencie kadencji. "Jak widać, samo powiedzenie, że ogłaszamy referendum, przyspieszyło wszystko: rozmowę o cenach biletów, o budowie mieszkań, o komunikacji. Więc to jest ta nasza wielka władza" - powiedziała Jakubiak.
Andrzej Rozenek (TR) apelował o udział w referendum i podkreślił, że referendum nie jest "istotnym wydatkiem w kontekście 30 mln zł, które Hanna Gronkiewicz-Waltz wydaje na nagrody dla swoich współpracowników co roku". Zaprosił też mieszkańców Warszawy, by w czwartek 10 października o godz. 17 spotkali się przed ratuszem i wspólnie pożegnali Hannę Gronkiewicz-Waltz, machając białymi chusteczkami.
Uczestnicy konferencji podpisali też apel do Gronkiewicz-Waltz, by stawiła się na czwartkową debatę przedreferendalną. Na prezydent ma czekać wolne krzesło.
Wicerzecznik ratusza Agnieszka Kłąb poinformowała PAP, że prezydent nie weźmie udziału w debacie. Zaznaczyła, że Gronkiewicz-Waltz zawsze bierze udział w debatach przed wyborami, w których warszawiacy weryfikują poszczególnych kandydatów.
Przypomniała, że debaty o Warszawie odbywają się cały czas, np. wiosną tego roku odbyło się 19 debat na temat bezpieczeństwa. "W tym roku odbyło się ok. 30 różnych debat. Prezydent lub jej zastępcy brali udział w większości z nich" - powiedziała.
We wtorek nad licznikiem długu publicznego przy rondzie Dmowskiego pojawił się uruchomiony przez PiS zegar odliczający czas do referendum.