Lider WWS Piotr Guział powiedział, że w referendum warszawiacy nie po raz pierwszy pokazali, że są niepokorni i partie z nimi nie wygrają. Według sondażowych wyników referendum ws. odwołania prezydent stolicy może być nieważne.
- Pokazaliśmy, że działając razem można zmusić gnuśne władze do działania, można zmusić wszelkiej maści partyjnych polityków do zajęcia się problemami zwykłych ludzi - powiedział Guział po zakończeniu referendum i ogłoszeniu sondażu. - Działając razem przekonaliśmy warszawiaków, że konstytucja to nie jest martwa księga, że mamy prawa i potrafimy z nich korzystać - ocenił lider Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej, która zainicjowała referendum.
Według niego, inicjatorzy referendum byli sami wobec - jak mówił - potężnej partyjnej machiny Platformy Obywatelskiej, która "wykorzystała wszystko, co mogła, łącznie z (...) funkcją premiera, prezydenta, środowiskami artystów, ludzi inteligencji", by "podeptać demokratyczne wartości".
Z kolei Andrzej Rozenek (Twój Ruch) na antenie TVN24 zauważył, że referendum ma dwóch winnych. - To porażka PiS, które próbowało upolitycznić coś, co jest akcja społeczną. Użycie przez Prawo i Sprawiedliwość symbolu Polski Walczącej zniechęciło 20 proc. wyborców. Drugi winny to premier i prezydent, który namawiali do zostania w domu - powiedział poseł.
Szef lokalnych struktur PiS, Mariusz Kamiński jest usatysfakcjonowany wynikiem. Podziękował warszawiakom, którzy poszli do urn. - Zobaczyliśmy inną twarz PO. Partia, która ma w nazwie obywatelska przeprowadziła kampanię sprzeczną z Konstytucją - uważa polityk. Jego zdaniem, partia doprowadziła do sytuacji, w której sam fakt udziału w referendum oznacza bycie przeciwko władzy. Polityk zwrócił uwagę, że wielu urzędników dzięki temu nie poszło do urn. Dodatkowo premier i prezydent zachęcali do określonych zachowań wyborczych. - To mogło zaważyć na frekwencji - powiedział. Dodał, że są to "standardy białoruskie".
Adam Hofman, rzecznik PiS dodał, że PiS będzie "wyciągać z tego dalsze konsekwencje". - Bo nie można dopuścić do tego, żeby psuto w Polsce demokrację, łamano standardy Rady Europy tylko dlatego, żeby utrzymać na stanowisku koleżankę partyjną, wiceprezes Platformy Hannę Gronkiewicz-Waltz - powiedział rzecznik PiS.