Adwent to czas duchowego przygotowania do Świąt Bożego narodzenia, ale w dniach ostatnich to przygotowywanie musi przejść w gotowanie i to na czterech fajerach! Karp sam na patelnie nie wlizie! To czas bieganiny, załatwiania, nabywania, pakowania… prezentów ma się rozumieć. Brzmi znajomo?
Na niebie błyśnie. Wypełni się świąteczny stół. Zwierzęta ludzkim głosem odezwą się w temacie służby zdrowia, piłki nożnej i stosunków Kościoła z państwem – w każdym razie tak wieść gminna głosi. Adwent to czas duchowego przygotowania do Świąt Bożego narodzenia, ale w dniach ostatnich to przygotowywanie musi przejść w gotowanie i to na czterech fajerach! Karp sam na patelnie nie wlizie! To czas bieganiny, załatwiania, nabywania, pakowania… prezentów ma się rozumieć. Dobrze wiedzą o tym kuglarze od spraw marketingu. Gotowi wcisnąć każdą zbyteczność na nutę „jingle bells”. Nie to co dawniej…
Dawniej? Czyli właściwie jak? Oczywiście, każdy w tej kwestii powinien polegać na swoich wspomnieniach. Ja postanowiłem jednak cofnąć kijem Wisłę i przenieść się do międzywojnia. Warszawa, rok 1928. Specjalne wydanie „Tygodnika Illustrowanego” za 5 zł robi wrażenie. Numer gwiazdkowy! Duży format. Kredowy papier. Okładka lepszego gatunku. Na tejże ręką modernisty sprawiony Orzeł Biały w koronie. W końcu 10-lecie Polski Niepodległej! Świąteczny akcent z okładki to dwa złote, choć bardzo oszczędne poziome pasy z wizerunkami gwiazd. O Bożym Narodzeniu prawie ani słowa. Kilka wzmianek, fragmenty z Reymonta (zm. 1925) o pielgrzymce na Jasną Górę, kilka tekstów narodowowyzwoleńczych. To co jednak decyduje o charakterze numeru i sprawia, że jest on rzeczywiście wyjątkowy i rzeczywiście GWIAZDKOWY (raczej nie świąteczny) to reklamy.
reprodukcja: Piotr Otrębski Niebywałe jak zaawansowany poziom sekularyzacja ujawnia się w tym legendarnym medium. Nie ma nawet żłóbka, jedynie Mikołaj-sprzedawca. Dziś nawet w „Trybunie” zapewne więcej świątecznego ducha.
Gwiazdkowy numer „Tygodnika Illustrowanego” z 1928 r. jednak uwodzi. Arcyciekawy przegląd luksusów. Zobaczmy zatem, co w tym czasie polecano Warszawie pod choinkę. Większość wydania zajmują znakomicie graficznie oprawione reklamy ekskluzywnych produktów. Przeważa tematyka motoryzacyjna – od reklam opon przez usługi mechaników po kompletne automobile. Tylu marek samochodów nie uświadczy się w żadnej współczesnej prasie (chyba, że branżowej). Już na pierwszej stonie: Automobiles Minerva, Dodge Brothers, przedstawicielstwo Varsovie-Automobile Sp. Akc. (ul. Kopernika 4/6, Tel: 237-22), obok „Opona i dętka FISK jest niezwyciężona!”, „jeneralne przedstawicielstwo na Polskę i W. M. Gdańsk (ul. Nowy Świat 34). Dalej Citroen C6, czyli „sensacja salonów automobilowych w Paryżu i Londynie (…) szybkość, elastyczność, komfort, elegancja, przystępne ceny” (ul. Wierzbowa 6). Reklamuje się inż. St. Nowakowski (ul. Kredytowa 4): „Prawdziwe życie. Kiedy chodzimy piechotą, świat wydaje się nam nudny i szary – jadąc autem wszystko nabiera pędu i życia! Kupno PRAGI jest samo w sobie radością! Jazda PRAGĄ jest wielką przyjemnością! Silna, luksusowa, niedroga”. Następnie… LES 16 C.V. Chenard&Wallcker, T-wo Auto-Skład (al. Jerozolimskie 23). Z kolejnych stron wdzięczą się frontem do klienta Chevrolet, Tatra, Hudson, Essex (również ul. Kredytowa!), Studebaker, i inne marki, o których dawno świat zapomniał.
Nie tylko automobile. W roku Pańskim 1928 furorę robił zestaw kina domowego. Bujda na resorach? Resory już były… teraz to już magia ekranu: „Najlepszy prezent gwiazdkowy. Domowy aparat kinematograficzny PATHE BABY wyświetlający filmy niepalne”. (ul. Sienkiewicza 2).
Ponadto w numerze znalazły się reklamy gramofonów, odtwarzaczy radiowych, płyty COLUMBIA RECORDS.
reprodukcja: Piotr Otrębski Do łazienki można polecano „Marysię”, maszynę do prania systemu T. Podoskiego. Do nabycia przy Świętokrzyskiej i Natolińskiej. Do kuchni: „Frigidaire automatyczne chłodnie elektryczne”, czyli po prostu lodówki. Ale jak to na wizualizacji wygląda! Prima sort towar! Reklamodawca podkreśla: „zabezpieczając pokarmy od rozwoju bakterii chroni nasze zdrowie”.
Modna pani z pewnością marzyła o futrze – tu z ofertą przychodzi Dom Mody Hersego, a jak pachnieć to choćby „CORYSE Parfumerie de luxe Paris”. Browarnicy spod znaku Haberbuscha i Schiellego dali reklamę obok kaszek dla dzieci Nestle’a, a M. ARCT przypominał z duchem czasu: „Moda wymaga, żeby każdy otrzymał książkę na gwiazdkę”.
Oczy na to wszystko ze zdumienia musiał przecierać Franciszek Galiński, który wspominając prezentowy zawrót głowy z roku 1885 pisał: „Po drodze trzeba by kupić żonie gwiazdkę. Dobra i niedroga będzie z wełnianych pończoch”. A że zima nierychliwa? Na okładce innego numeru „Tygodnika Illustrowanego” zamieszczono zdjęcie staromiejskiego rynku z podpisem: „Spóźniona zima w Warszawie”. Marzec 1925 r.
Czasy się zmieniają, ale wszystko to już było… czy nie?