Bezdomni witani serdecznie, przytulani, prowadzeni do przygotowanych dla nich, oznaczonych imiennie miejsc i obsługiwani przez kelnerów – na „Wigilii z Ubogimi” przygotowanej przez Wspólnotę Sant’Egidio w kościele Wszystkich Świętych działy się rzeczy niezwykłe.
Twarze tych, którzy zajmowali miejsca przy stołach, poorały najróżniejsze historie. Ten obraz połączył się z zaintonowanymi przez scholę słowami kolędy: „Ubodzy, was to spotkało witać Go przed bogaczami”. Na bliskość najuboższych i Chrystusa wskazał obecny na wigilii kard. Kazimierz Nycz. Witając zebranych i zapraszając do dzielenia się opłatkiem, przypomniał, że Rodzina Święta znalazła się bez dachu nad głową w najważniejszym momencie – gdy Maryja miała urodzić Zbawiciela świata. „Każdy człowiek, któremu los sprawił, że stał się bezdomny, trzeba przypominać, że ma orędownika – tego, który sam w momencie przychodzenia na świat był bezdomny” – powiedział kardynał.
W rozświetlonej świecami i kolorowo udekorowanej sali na stołach pojawiały się kolejno sałatki, barszczyk z uszkami, pierogi, kapusta z grzybami i nareszcie – karp. Zdobycie i usmażenie ryby dla dwustu potrzebujących to nie lada wyczyn. Ale też w zorganizowanie wigilii zaangażowany był prężny zespół liczący trzystu wolontariuszy, koordynowany przez stałych członków wspólnoty. Ostatnie dni były szczególnie gorące.
Marcin Kiedio /GN – Czy dla wszystkich starczy prezentów? Czy będzie je w co zapakować? – jeszcze na dzień przed wigilią pytali siebie nawzajem ci, którzy zajmowali się sortowaniem przyniesionych przez ofiarodawców rzeczy: termosów, ubrań, śpiworów, słodyczy i kosmetyków. – Uff, zdążyłem! Macie tu trzydzieści szalików i trzydzieści czapek – zabrzmiał chwilę później męski głos. Skrzyknięcie się grupy znajomych z pracy i duszpasterstwa, zbiórka pieniędzy i wyprawa do hurtowni dały konkretny rezultat. W taki sposób pojawiła się na wigilii większość prezentów oraz jedzenia.
Niektóre prezenty były wyraźnie sprofilowane. Wspólnota w każdy czwartek spotyka się z bezdomnymi w okolicach Dworca Centralnego, była więc okazja do wypytania o marzenia i potrzeby. Tą drogą dotarły też do bezdomnych imienne zaproszenia na wigilię.
Marcin Kiedio /GN Przy stołach, jak to na wieczerzy wigilijnej, rozmowy niemal nie milkły. Tematy? Od praktycznych informacji o tym, gdzie można uprać ubrania i skorzystać z prysznica, przez przepisy kulinarne, opowieści o własnym życiu, po... papieża Franciszka. – Rozmawiałem z człowiekiem, który wychodzi z bezdomności. Mówił o Bogu jak najlepszy teolog, tylko że „ludzkim językiem” – opowiada Bartosz Bartosik, jeden z wolontariuszy, którzy razem z ubogimi zasiedli do wieczerzy.
Oczy pani Bożeny co jakiś czas zachodzą łzami: „O tym, że my, bezdomni, możemy tu przyjść, dowiedziałam się od znajomego. Przyjacielsko jest, rodzinnie, można o wszystkim porozmawiać”.
Marcin Kiedio /GN Wigilia jednak dobiega końca.
– Ważne, by to nie był akt jednorazowy, ale by otwarcie i wrażliwość były codziennością – mówił na jej rozpoczęcie kard. Nycz. „Do zobaczenia w czwartek” – żegnają się z bezdomnymi członkowie wspólnoty.
Wspólnota Sant’Egidio powstała w 1968 r. w Rzymie z inicjatywy Andrei Riccardiego. Dziś liczy ponad 60 tys. członków w 73 krajach świata. W Warszawie wspólnota istnieje od pięciu lat, co roku organizując wigilie – tegoroczna była więc piątą z kolei.
– Co roku rośnie liczba osób potrzebujących pomocy, które chcą przyjść na tę wigilię – mówi Magdalena Wolnik, odpowiedzialna za warszawską gałąź wspólnoty. – Za każdym razem najpierw jesteśmy tym trochę przerażeni, ale potem okazuje się, że rośnie też liczba pomagających.