Pierścień Atlantów = "demonie, zapraszam", joga to bałwochwalstwo, a tai-chi to taniec na cześć demonów. O współczesnych zagrożeniach duchowych w parafii Opatrzności Bożej opowiadał Robert Tekieli.
- Jeśli ktoś zwróci się do złego ducha wprost na zasadzie paktu, to taki człowiek będzie opętany. Natomiast sytuacje związane z bioenergoterapią, jogą, tai-chi, niektórymi grami komputerowymi i gatunkami muzycznymi, wróżbiarstwem czy noszeniem pierścienia Atlantów to intencjonalne zwrócenie się ku złu i w nich szatan może działać od wnętrza – wyjaśniał Robert Tekieli na spotkaniu w parafii Opatrzności Bożej na Ochocie.
Przypomniał, że ludziom wmawia się, iż joga to tylko ćwiczenia mięśni i poprawa samopoczucia, a w rzeczywistości to skuteczna technika religijna, która ma 4 tys. lat. Odniósł się również do metody walki tai-chi. Przywołał świadectwo nawrócenia młodej dziewczyny, która w stosunkowo krótkim czasie osiągnęła bardzo dobre rezultaty w tej sztuce. Jej trener sądząc, że jest ona całkowicie „oddana sprawie”, wprost jej zakomunikował, że tai-chi to taniec na cześć demonów, a odtwarzane w nim pozycje ciała są formą komunikacji ze złem.
Przestrzegał też przed maskami afrykańskimi z przerażającymi twarzami, które gromadzone w domu wyznaczają przestrzeń demoniczną. Odradzał noszenie pierścienia Atlantów, który jako amulet służył w rytuałach do przywoływania duchów. - Zło każdą osobę, która coś takiego nosi lub przebywa w obszarze demonicznej, uznaje za swoją własność - argumentował.
Nawiązał też do muzyki gotyckiej, opisując ją jako smętną, zimną, choć nie skrajnie agresywną. - Za jej subkulturą stoją dorośli sataniści - przekonywał.
- Mechanizm współczesnych zagrożeń duchowych jest właściwie modelowy. Zaczyna się od rzeczy niewinnych, banalnych, czy nawet śmiesznych. Rozregulowuje się przez to mechanizm percepcji. Potem jest rytuał i deklaracja woli. W konsekwencji może dojść do dramatu i wejścia w biały satanizm. Ratunkiem jest wypowiadanie i pełne zrozumienie słów: „Jezu, ufam Tobie”. A współczesne zagrożenia duchowe to powiedzenie Jezusowi, że Mu się właśnie nie ufa i z problemem kierowanie się do kogoś innego - wyjaśniał.
Przestrzegał przed laleczkami Monster High, Harrym Potterem, feng shui, grami komputerowymi zmieniającymi świadomość (typu: „Diablo, „Lochy i smoki”), obchodzeniem Halloween, czy nawet kładzeniem na ekranie kasztanów rzekomo pochłaniających promieniowanie.
Przekonywał o szkodliwości głośnego słuchania techno i przebywaniem w miejscach, gdzie taka muzyka jest szczególnie eksponowana, bo to wprowadza człowieka w stan transowy i izoluje od rzeczywistości. A to z kolei powoduje, że umysł jest uśpiony i impulsy docierające do człowieka wykonuje się nieświadomie.
Odniósł się też do szkodliwego działania sztuki. - Mamy filmy Pedro Almodovara czy Quentina Tarantino, w których jest pochwała nekrofilii. A to nie jest obojętne. Nie demonizuję tego, ale jeśli dziecku mówi się, że rzeczy obrzydliwe są dobre i atrakcyjne, to istnieje setka dróg subkultur, okultyzmu, magii, gdzie tymi tropami może wejść w sytuacje, które będą dla niego naprawdę groźne. Nie ma najmniejszego powodu, by w dziecku rozbijać taką naturalną niewinność - przekonywał.
Uznał też za sytuację niebezpieczną NLP i naukę języków obcych czy szybkiego czytania w transie. Nawiązał do bardzo ważnej roli rodziców wychowaniu dzieci.
- Dzieci, które słyszą od ojca lub matki „Nic z ciebie nie wyrośnie, ty sobie męża nie znajdziesz”, krzywdzą syna lub córkę przez takie dramatyczne przekleństwo. Zamiast tego trzeba błogosławić - proponował.
- Każdy z przejawów okultyzmu musi mieć w sobie nośnik atrakcyjności, czyli prawdę. Czasami są to tylko okruchy prawdy. Nie twierdzę, że każdy dowód, który w skrócie teraz przedstawiłem jest doskonały. Ale jeśli mieliśmy do czynienia z wymienionymi przez mnie dziedzinami, jeśli mamy tego negatywne konsekwencje (paraliże, depresje, natrętne myśli, bluźnierstwa, duszności, oschłość na modlitwie), trzeba szukać pomocy w Kościele - zakończył.