Absurdalny humor, układający się w piramidalną groteskę, tempo i zabawa, jaką podejmują ze sobą i z nami aktorzy, wciągają nas w rozwibrowany świat "Sofia de Magico".
Nawet jeśli znajdziemy mniej, czy bardziej wyraźne odniesienia do tekstu i charakteru ostatniej premiery Nowej Sceny w "Romie" i tak zachowa on swoją oryginalność. Bo ktoś usłyszy tu echa świetnego filmu „Kabaret” z Lizą Minelli, przywoła wyobraźnią odrealnione postacie z filmów Felliniego, wspaniała Julietta Massina ze swoim smutnym spojrzeniem clowna przypomni przez chwilę smutną łzę namalowaną na policzku Katarzyny Zielińskiej. Strasząca za życia i po śmierci matka z Witkacego nałoży się na kreację Jolanty Fraszyńskiej. Mimo to sytuacje, teksty, perwersyjne tęsknoty cyrkowych bohaterów z przedstawienia „Sofii de Magica” są niepowtarzalne. A nade wszystko absurdalny humor, układający się w piramidalną groteskę, tempo, zabawa, jaką podejmują ze sobą i z nami aktorzy, wciągają nas w ten rozwibrowany świat. Może dobrze jest czasem stanąć na głowie i zobaczyć wszystko do góry nogami. I nie być tak do końca serio.
W tej zabawie na niby sprawdzają się wszyscy. Aktorzy i cała zgrana ekipa realizatorów. I każdemu z nich należą się rzetelne oceny. Bo zabawa zabawą, ale widać tu absolutny profesjonalizm warsztatu. Poczynając od polskich tekstów piosenek autorstwa Michała Chludzińskiego, przez scenografię i kostiumy zaskakujące przy każdym wejściu aktorów całkowitą metamorfozą - Elżbiety Rokity, przez choreografię Pauliny Andrzejewskiej, po zespół muzyczny The Jobers, a całe to szaleństwo musi jednak trzymać w ryzach reżyser spektaklu Łukasz Czuj. Mariusz Drężek i świetnie śpiewający Tomasz Steciuk uzupełniają ten aktorski kwartet.