Po wakacyjnej przerwie do domu Arcybiskupów Warszawskich wracają debaty „Myśląc z Wojtyłą...”. Pierwsza odbyła się 19 listopada i dotyczyła zakończonego niedawno synodu o rodzinie.
Tomasz Rowiński uznał, że dokument synodu należy traktować jak esej, podsumowanie prac, czy zweryfikowanie dyskusji. - Nie jest to wielki dokument, nosi on rany tych zmagań w dyskusji, które się podczas synodu dokonywały. Naturalnie skupiamy się na tych punktach, które wywoływały kontrowersje - mówił i dodał, że ostatecznym podsumowaniem tego i przyszłorocznego synodu będzie adhortacja papieża Franciszka. Publicysta konfrontując dokument podsumowujący prace synodu z adhortacją "Familiaris Consortio” stwierdził, że papieska adhortacja wyraża powszechne nauczanie Kościoła i jest o wiele ciekawsza, głębsza i odwołująca się do trwałych wartości.
Z kolei Jarosław Makowski zauważył, że w czasie synodu obecny był duch Jana Pawła II, gdyż wielokrotnie podkreślało się, że tak jak człowiek, również rodzina jest drogą Kościoła. W niej odbijają się troski współczesnego świata. Zdaniem prelegenta, podobnie jak Jan Paweł II, także i synod zachęcał do czytania znaków czasu. Podobną strategię przyjął papież Franciszek, który rozesłał ankietę Kościołom lokalnym, pragnąc przyjrzeć się problemom, z którymi na co dzień zmaga się rodzina. Zdaniem prelegenta, synod pokazał, że po swoistym poście od Boga o Kościoła, odczuliśmy jego głód. - Wolę Kościół, który się spiera, myśli, dialoguje, niż Kościół, który przypomina obóz wojskowy - zwarty, posłuszny, słuchający. Ten synod nie boi się "wziąć byka za rogi”, nie ucieka od żadnych problemów, z którymi duszpasterze i wierni muszą się dziś mierzyć - mówił Makowski.
Jako przykład podał zmieniający się współcześnie charakter międzyludzkich więzi. - Nasze relacje się "cool” - fajne, bo chłodne. We współczesnym myśleniu, każde zobowiązanie jest przejawem frajerstwa, a szczególnie zobowiązanie małżeńskie, które mówi o "miłości aż do śmierci” - mówił prelegent.
Następnie uczestnicy poproszeni zostali o ocenę medialnego obrazu obrad synodu. Paneliści zgodnie stwierdzili, że obraz ten był mocno zniekształcony, ograniczony do trzech spornych kwestii, a dla wielu redakcji była to okazja do promowania "własnych tez” światopoglądowych.
O. Pilśniak zauważył, że dziennikarze nie są przygotowani do relacjonowania spraw związanych z Kościołem - jego naukę traktują jako system zakazów i nakazów, mylą pojęcia. - Sprawa przyjmowania Komunii św. traktowana jest w mediach jako "nagroda dla grzecznych chrześcijan”, tymczasem jest to nie zasłużony dar - mówił duchowy.