O Świętym Graalu, Sudarionie z Oviedo i Całunie Turyńskim mówił prof. Manuel Rodriguez Almenar z Hiszpańskiego Centrum Syndonologii.
Wykład "Fides et Ratio. Relikwie Chrystusowe w świetle nauki" odbył się 22 listopada w Domu Arcybiskupów Warszawskich. Wygłosił go prof. Manuel Rodriguez Almenar, światowej sławy organizator badań syndonologicznych, wykładowca wydziału prawa Uniwersytetu w Walencji, który przez ostatnie 25 lat zajmował się badaniem Świętego Płótna.
- Sudarion to chusta, którą zakrywano twarz ukrzyżowanego po śmierci. Jezus miał ją na sobie w czasie transportu z krzyża do grobu. Po złożeniu ciała została ona zdjęta z twarzy i odłożona na bok. Ciało zostało spowite w całun. Św. Jan pisze, że kiedy św. Piotr po zmartwychwstaniu wszedł do grobu zobaczył sudarion, tam gdzie został wcześniej zostawiony, ale był zwinięty - mówił prof. Almenar. Przypomniał, że skrzynia z chustą opuściła Jerozolimę w VI w., by przez Morze Śródziemne dostać się do Kartaginy, potem do Sewilli i Toledo, a od IX w. znajduje się na szlaku św. Jakuba w katedrze w Oviedo na północy Hiszpanii.
- Z punktu widzenia materialnego płótno nie ma wielkiej wartości. Jest niewielkie, zniszczone, poplamione i brudnawe. Ma za to znaczenie historyczne i łączy się z Męką Chrystusa. Mimo rozpowszechnionego kultu do XX w. nie przeprowadzona nad nim badań naukowych - zauważył syndonolog.
Przypomniał, że pionierem w tej dziedzinie był ks. Giulio Ricci, który w 1985 r. wydał książkę "Człowiek z Całunu”. Od 1989 r. prace nad sudarionem prowadzi Hiszpańskie Centrum Syndonologii. Rozpoczynając badania podchodziliśmy do niego nie jak do relikwii, a jak do przedmiotu poznania naukowego - mówił prof. Almenar. Przedstawił wyniki prac zespołu badawczego. - Sudarion to płótno starożytne, lniane, z zagnieceniami i perforowanymi otworami. Był zszywany na głowie, czyli dziurawiony przez igłę, tam gdzie były włosy i broda. Dzięki pachnidłom i wonnością z mirry, aloesu i płatków kwiatów używanych do balsamowania zwłok została na nim zakonserwowana krew - wyliczał.
Zapoznał też słuchaczy z wnioskami z badań. - Plamy to krew z zachowanymi krwinkami czerwonymi. To krew ludzka o grupie AB, czyli taka sama jak na Całunie Turyńskim i na znacznej części cudów eucharystycznych. Krew jest zmieszana z płynem płucnym, który wydostawał się przez nos i usta, co jest charakterystyczne dla osoby ukrzyżowanej. Plamy są "za życia” i pośmiertne. Płotno zostało zaszyte na głowie - wypunktowywał profesor.
Wyjaśnił że dzięki badaniom nad Sudarionem z Oviedo możliwe jest wytłumaczenie wielu wątpliwości co do Całunu. - Między tymi dwoma przedmiotami jest ogromna ilość koincydencji. Na obu płótnach plamy różnią się od siebie, ale ich miejsce wypłynięcia jest takie samo. Plamy odpowiadają konkretnemu ciału. Na ich podstawie odtworzyliśmy twarz zmarłego. Czy Jezus spoczywał w sudarionie? Wydaje się, że tak. A przynajmniej była to, ta sama osoba co z Całunu Turyńskiego - przekonywał.
Hiszpański badacz przypomniał również historię i badania naukowe dotyczące Św. Kielicha z Walencji. - Przeciwnicy Graala twierdzą, że tak kosztowny kielich nie mógł być na Ostatniej Wieczerzy. Archeolodzy dowodzą inaczej. Trzeba pamiętać, że w miarę upływu lat, przedmiot był wzbogacany. Obecnie składa się z czaszy, czyli autentycznego Graala, stopki, czyli fragmentu czaszy odwróconej i nóżki łączącej powyższe. Czasza jest zrobiona z kamienia, rodzaju agatu, o nazwie koronalin wschodni. Stopka i nóżka to rodzaj relikwiarza. Kielich ma unikatowe zdobienia jakich dokonywano po roku tysięcznym. To jest dzieło najwyższej klasy jubilerskiej, co świadczy o tym, że przedmiot cieszył się wielkim prestiżem - opisywał profesor.
Zauważył, że na Ostatnią Wieczerzę kielich nie został przyniesiony przez Jezusa. - Przyniósł go właściciel Wieczernika. Ojciec rodziny, człowiek bogaty, który przyjmując znakomitego gościa jakim był Chrystus, czynił to w najlepszych warunkach i pełnymi honorami. Podał kielich rytualny, a nie pierwszy lepszy - wyjaśniał.
Przypomniał, że kielich był używany przez pierwszych papieży, ale po zrujnowaniu Rzymu w III w. trafił w okolice Pirenejów, a stamtąd do Walencji. - Chciał go zdobyć Napoleon. Był w niebezpieczeństwie w czasie wojny domowej w Hiszpanii. Szukali go naziście. Ale ostał się bezpiecznie do naszych czasów. W 1982 r. podczas Mszy św. użył go św. Jan Paweł II, a w 2006 r. Benedykt XVI – mówił. Przypomniał, że kielich stał się też inspiracją do legend o Graalu i przekonywał o jego autentyczności. - Tradycja kielicha z Walencji i tego z Wieczernika jest z punktu widzenia logicznego i historycznego spójna. Żaden inny kielich nie może z nim konkurować. Archeologia temu nie zaprzecza, a nawet potwierdza autentyczność historyczną przedmiotu. Jeśli gdzieś znajduje się kielich z Wieczernika, to jest to ten obecny w Walencji - zakończył wykład prof. Almenar.
Sobotnie spotkanie odbyło się pod patronatem kard. Kazimierza Nycza. Zorganizowało je Wydawnictwo Rosikon Press we współpracy z Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego. Wzięli w nim udział również dziennikarz i publicysta Grzegorz Górny oraz fotograf Janusz Rosikoń. Wykład na język polski tłumaczył dr Paweł Skibiński.
Hiszpański badacz przybył do Polski, by wziąć udział w prezentacji książki Grzegorza Górnego i Janusza Rosikonia pt.: "Tajemnica Graala. Śledztwo w sprawie Świętego Kielicha”.