Polscy ateiści zapraszają Gerarda Biarda, redaktora naczelnego "Charlie Hebdo". Będzie gwiazdą marcowych Dni Ateizmu, które spokojnie można by w związku z tym przemianować na Dni Bluźnierstwa.
Druga edycja Dni Ateizmu, organizowana pod koniec marca będzie miała swój podwójnie skandalizujący akcent. Organizatorom obchodów rocznicy stracenia Kazimierza Łyszczyńskiego, autora traktatu "De non existentia Dei" już nie wystarcza Marsz Ateistów i rekonstrukcja śmierci ich patrona. Potrzeba im czegoś mocniejszego, bluźnierstwa.
W ubiegłym roku w rolę pierwszego ateisty RP wcielił się z przejęciem prof. Jan Hartman. Symboliczne ścięcie głowy na Rynku Starego Miasta było tylko zapowiedzią tego, co jesienią z profesorem etyki zrobiło z nim jego własne, antykościelne środowisko polityczne. Ciekawe, komu w tym roku spadnie głowa?
Gościem specjalnym Dni Ateizmu w tym roku będzie Gerard Biard, redaktor naczelny "Charlie Hebdo" , tygodnika który na początku stycznia zasłynął z ataku fundamentalistów islamskich. Biard ponoć przyjął zaproszenie do udziału w Dniach Ateizmu jeszcze przed tą straszliwą masakrą, jaka rozegrała się w Paryżu w redakcji satyrycznego tygodnika, publikującego karykatury Mahometa. Tygodnik, który zbija właśnie kapitał na śmierci swoich rysowników, prześmiewa zresztą nie tylko islam. Obraża także inne religie, w tym katolików. Zdaje się, że tylko to mogło skłonić organizatorów Dnia Ateizmu do zaproszenia nad Wisłę. Bo walczący o wolność od Pana Boga, systematycznie odmawiają przecież nam wolności wyznawania Go.
Przypomnę tylko, że patron polskich ateistów stając przed świeckim trybunałem twierdził, że po traktacie o nieistnieniu Boga, szykował kolejny, który miał obalić tezy niewierzących. Może naszym ateistom potrzebny jest etap zaprzeczania istnieniu Pana Boga. Ale czy muszą popierać bluźnierstwo?