Nie ma co ukrywać, że w peregrynacji MB Jasnogórskiej najciekawsze są… świadectwa.
Powracającą po trzymiesięcznej przerwie Maryję w Jasnogórskim wizerunku witają tłumy. Ludzie gromadzą się na placach przed kościołami i pobliskich ulicach, którymi będzie wprowadzona do świątyni ikona. Niektórzy wyglądają ukradkiem zza firanki lub stoją w bramie.
Na co każdy z nich czeka? Co takiego jest w tym wydarzeniu, że jak magnes przyciąga do kościelnych ław nawet tych, których dawno w nich nie było? To z pewnością tajemnica Boga i człowieka, najczęściej wyszeptana u krat konfesjonału. O wielu cudach pojednania w rodzinach, wyjścia z nałogów, uzdrowieniach wiedzą zapewne tylko proboszczowie. Ale potrzeba też historii, które wypowiedziane głośno będą budowały naszą wiarę. Będą świadectwem wstawiennictwa i opieki Matki Bożej, będą śladem Jej obecności w parafiach.
Wiele historii dopiero zaczyna się w dzień nawiedzenia. Tak jak pewnego, młodego mężczyzny, który trzymając swoje dziecko za rękę przyszedł powitać obraz. Odkąd urodziła mu się córka, w jego małżeństwie wszystko się zmieniło. Nie ma już jego i jej. Jest tylko córka - oczko w głowie żony. - Mamy dziecko, ale co dalej z nami? - pyta. Swoje małżeństwo złoży dziś u stóp Maryi.
Jaką dostanie odpowiedź? W spotkaniu z Matką najciekawsze są właśnie te ludzkie historie. Warto o nich rozmawiać w rodzinie, z sąsiadami, w pracy. I budować swoją i innych wiarę. To najlepszy prezent, jaki może zostawić nam Matka.
Czytelników serdecznie zachęcamy do nadsyłania świadectw na adres: warszawa@gosc.pl. Wybrane opublikujemy na łamach warszawskiego Gościa.