Była ikoną ruchów proaborcyjnych. Jej sądowa sprawa z początku lat 70. XX wieku znana jako Roe przeciw Wade doprowadziła do legalizacji w USA aborcji na życzenie. Od tego momentu w Stanach Zjednoczonych przeprowadzono około 50 mln aborcji. W 1995 roku przeżyła nawrócenie i od tego czasu stała się obrończynią życia. Zagrała epizodyczną rolę w filmie "Doonby. Każdy jest Kimś". Z Normą McCorvey rozmawia reżyser filmu Peter Mackenzie
Jak wylądowałaś w Smithville?
To przedziwna historia. Byłam świeżo po powrocie z Phoenix, gdzie pomagałam mojej znajomej. Pamiętam, że wysiadłam z samochodu, podeszłam do drzwi i nagle usłyszałam głos mówiący: „Musisz stąd wyjechać”. W porządku. Stałam w miejscu przez dłuższą chwilę. Zrozumiałam, że to Bóg. Bóg kazał mi wyjechać. Wrzuciłam bagaż do samochodu. Usiadłam za kierownicą i po dwóch dniach trafiłam do Smithville. Próbowałam się stąd wydostać, ale nie mogłam opuścić hrabstwa. Naprawdę. Coś kierowało mnie z powrotem. Nie wiem dlaczego. To było przedziwne. Spytałam Boga: „Co mam zrobić? Dlaczego zatrzymujesz mnie w tym miejscu? Co jest w nim wyjątkowego?”. Nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Obudziłam się w środku nocy i usłyszałam: „Masz tu zostać”. „W porządku”. Nic więcej.
W czwartek wieczorem pojechałam do Smithville. Znalazłam dom w Indian Lake. I nadal pytałam Boga: „Jaki masz dla mnie plan? Co mam teraz zrobić?”. Przez kolejne sześć tygodni wyłącznie się modliłam.
Któregoś dnia zadzwonił do mnie mój adwokat. Powiedział, że chce się ze mną spotkać jakiś mężczyzna z Londynu. Spytałam, czego chce. Umówiłam się z tobą w restauracji na Main Street. Opowiedziałeś mi o filmie, a potem zaproponowałeś mi rolę. Byłam zaskoczona. Ja w filmie? Przedziwne. To, że przeszłam przez to wszystko, nie mogłam opuścić hrabstwa, znalazłam dom, potem poznałam ciebie... Wszystko to nagle stało się jasne. Taki był Boży plan. Miałam być Nancy Thurber w filmie "Doonby. Każdy jest Kimś".
Jak ci się podobała praca nad filmem?
Przeczytałam scenariusz od deski do deski i byłam pewna, że czegoś nie zrozumiałam, więc przeczytałam go ponownie. Moje serce zaczęło bardzo szybko bić. Dotarło do mnie, że to wspaniała historia. Że ten film zwali wszystkich z nóg. Że jeśli faktycznie powstanie, będzie prawdziwym uwieńczeniem tego, przez co przeszłam. Powiedziałam Bogu: „Nie wiem, dlaczego to właśnie ja zostałam wybrana do tej roli. Jestem za to wdzięczna. Ale czy wiesz, jak to wszystko się skończy?”. On z pewnością wie. Praca z pozostałymi aktorami i z tobą była niesamowitym doświadczeniem.
Ludzie twierdzą, że to nie jest chrześcijański film, bo nie pojawiają się w nim krzyże, księża, Biblia... Jak byś im odpowiedziała?
W tym filmie nie chodzi o religię. Chodzi o objawienie, jakiego doświadczyli mieszkańcy tego małego miasteczka. Film bazuje na tradycji chrześcijańskiej i większość bohaterów to chrześcijanie. Masz rację, nie ma w nim Biblii, krzyży i kościołów. Ale myślę, że taki był zamiar. Bez objawienia nie byłoby filmu. Moja postać, Nancy Thurber, chce pomóc młodej kobiecie, ale jest przy tym dość szorstka. Nie robi tego specjalnie. Martwi się o tę dziewczynę, o to, jak potoczy się jej życie. Nancy jest najbardziej konserwatywną postacią w filmie. Spędziła całe swoje życie w miasteczku. Wie, jakie ludzie mają zdanie o tej dziewczynie. Jest jednak na tyle wyrozumiała, że daje jej kredyt zaufania. Próbuje ją powstrzymać przed popełnieniem jakiegoś głupstwa. Nancy jest bardzo przeciwna aborcji, ale nie w wymiarze politycznym. Nie mogę tego inaczej ująć. Obejrzyjcie cały film. Gdy będziecie mniej więcej w połowie, pomyślicie: „Czy dobrze mi się wydaje?...”. W tej historii jest zagadka. To świetny film. Mieliśmy wspaniałych aktorów i doskonałego scenarzystę.
Scenariusz został napisany jakieś 20 lat temu.
Uważam, że kobiety, które zamierzają podjąć działania mogące zaszkodzić ich zdrowiu, po obejrzeniu tego filmu zaczęłyby się nad tym zastanawiać. Nie mam co do tego wątpliwości. Nie chcę zdradzać, jaki jest finał tej historii, bo to duże zaskoczenie. To wspaniały, cudowny film.
Przeczytaj też: