Chcę zobaczyć Antka w niebie

K. i M. Jasińscy nigdy nie byli tak blisko Chrystusowego krzyża, jak wówczas, gdy zmarł ich 10-letni syn. Minął rok od śmierci ministranta z Żoliborza.

Ks. Michał Miecznik z parafii św. Jana Kantego na Żoliborzu właśnie rozdzielał ministranckie funkcje. Antkowi Jasińskiemu przypadła służba przy ołtarzu. To była ostatnia ministrancka zbiórka przed Triduum Paschalnym. Dla Antka ostatnia w życiu.

Wypadek

Był 15 kwietnia 2014 r., około 20.20. Antek wraz z dwa lata starszym bratem Tadzikiem i dwoma ministrantami przed wyjściem z kościoła przyklęknęli jeszcze przed Najświętszym Sakramentem. Antek powiedział wtedy: "Pan Jezus patrzy na nas wszystkich". Pożegnali się przy z skrzyżowaniu ulic Krasińskiego i Broniewskiego. Bracia Jasińscy przebiegali przez pasy, by zdążyć na zbliżający się tramwaj. Antek biegł drugi. To w niego uderzył nadjeżdżający znienacka samochód.

- Opinie biegłych są takie, że kierowca jechał z prędkością ponad 90 km/h. Oni byli na pasach na zielonym świetle. Lekarz powiedział, że to, czego Antek doświadczył tuż przed śmiercią, to jedynie wielki huk, bólu już nie poczuł, gdyż w momencie uderzenia nastąpiło zniszczenie pnia mózgu - mówi mama, Katarzyna Jasińska.

Modlitwa o wskrzeszenie

- Tadzik zadzwonił do nas z miejsca wypadku. Gdy się tam zjawiłam, Antek był już reanimowany. Nie pozwolono mi go zobaczyć - opowiada mama. Karetka zawiozła go do szpitala przy ul. Litewskiej. Ks. Michał Miecznik udzielił mu namaszczenia chorych i odpustu zupełnego na godzinę śmierci. - Modliłem się o cud: Panie Jezu, jeśli wskrzesiłeś Łazarza, to możesz postawić na nogi Antka - mówi ks. Michał, który rozsyłał znajomym SMS-y o modlitwę za chłopca.

Żarliwie modlił się też ojciec. - Nie darowałbym sobie, gdybym Pana Boga nie poprosił o wskrzeszenie syna. Wierzyłem, że to jest możliwe - wspomina.

Ze szpitala zadzwonili o 3.35, mówiąc, że Antoś zmarł przed pięcioma minutami. Rodzice ubłagali lekarza, aby ciała chłopca nie odwożono do kostnicy, by z Antkiem mogła pożegnać się trójka jego rodzeństwa.

Triduum Paschalne

W Wielki Czwartek i Wielki Piątek ojciec Antka służył przy ołtarzu. Czytał wówczas czytanie z Księgi Izajasza, z proroctwem o Jezusie jako Słudze Pańskim.

- Pilnowałem się, żeby nie pęknąć, nie rozpłakać się. Nigdy nie byłem tak blisko Jezusowego krzyża. To było silne doświadczenie męki. Męki Maryi jako rodzica. To było wtedy doświadczenie tak bardzo własne... - wspomina Mikołaj Jasiński.

Podczas innej Eucharystii nie dawała mu spokoju myśli, żeby wyjść z kościoła, iść szybko do kostnicy, aby Antosia nakarmić i przykryć. - Podczas Przeistoczenia bardzo modliłem się, abym nie oszalał - wspomina.

- Człowiek ma możliwość przejścia przez makabryczny czas nie dlatego, że sam przechodzi, ale że jest przeniesiony przez Pana Boga. Ja zostałam tak przeniesiona - dodaje matka Antka.

Msza św. i pogrzeb

- Gdy składaliśmy go do trumny w komży, to wiedziałem, że tam nie leży już mój syn, tylko jego ciało, które niosło go po ziemi - mówi Mikołaj.

Na Mszę, którą koncelebrowało 12 kapłanów, przybyło mnóstwo ludzi. Jasińscy chcieli, aby liturgia nie była pogrzebowa, ale wielkanocna. - Wiele osób mówiło, że ta Msza św. za Antka była najważniejszym wydarzeniem ich życia - wspomina Kasia.

W Wielką Sobotę, kiedy święcili pokarmy, do rodziny Jasińskich podeszła kobieta. Powiedziała, żeby źle jej nie zrozumieć, ale chce podziękować za Antka. Powiedziała, że od dłuższego czasu modliła się o nawrócenie swojego dorosłego syna. Śmierć Antka spowodowała, że jej syn teraz klęczał w konfesjonale. - Boże, czy Ty aż takich rzeczy potrzebujesz, aby kogoś nawrócić? - pytała Katarzyna Jasińska.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..