Prezydent Bronisław Komorowski podpisał przyjętą w lutym br. przez Sejm RP ustawę o ratyfikacji konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
Prezydent Bronisław Komorowski zdecydował się ratyfikować wywołującą ogromne kontrowersje konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej.
- Podpisuję tę konwencję w głębokim przekonaniu, że najważniejsze są stanowiska kobiet wyrażone przez ofiary przemocy w domu. Nie można w takich sprawach kierować się kalkulacją polityczną lub wyborczą - tłumaczył swoją decyzję prezydent.
Na miejsce ratyfikacji wybrał siedzibę Fundacji Centrum Praw Kobiet przy ul. Pięknej w Warszawie. W niewielkim pokoju, wypełnionym szczelnie dziennikarzami i pracownikami Fundacji przywitała go Urszula Nowakowska, prawniczka i feministka, założycielka fundacji Centrum Praw Kobiet. Dziękowała za to, że prezydent wybrał na ratyfikację dokumentu obchodzącą 20-lecie działalności fundację.
Prezydent Bronisław Komorowski przyznał, że decyzję o ratyfikacji dokumentu podjął dopiero dziś.
- Trzeba być pryncypialnie i zasadniczo po stronie ofiar, po stronie słabszych (...). Nie znalazłem żadnych argumentów, aby kwestionować konstytucyjności konwencji. I znalazłem wystarczającą ilość powodów, żeby ocenić, że wpływ konwencji Rady Europy na polskie prawodawstwo jest już i będzie w przyszłości absolutnie pozytywne. Będzie wzmacniała przepisy prawa w obronie osób krzywdzonych, ofiar przemocy domowej - argumentował prezydent Komorowski, przytaczając przykłady listów, które otrzymywał od ofiar przemocy domowej.
Tomasz Gołąb /Foto Gość Komorowski zastrzegł jednak, że istnieją wątpliwości co do "oceny adekwatności języka" użytego w konwencji. - Brakuje odniesienia wprost do poważnego źródła tych zjawisk patologicznych, typowych dla Polski, jakim jest alkoholizm (...). Ale tu przecież nie o język chodzi, a o ofiary przemocy w rodzinie - dodał prezydent RP, podpisując konwencję Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Na dokumencie widniał już podpis premier Ewy Kopacz.
Konwencja wzbudza ogromne kontrowersje. Jej zapisy pozwalają m.in. zakwestionować naturalne różnice płciowe, a jako źródła przemocy wskazuje ona kulturę i tradycję, w tym tradycyjną rodzinę, a w konsekwencji także Kościół. W konwencji jest np. zalecenie, aby przedstawiać dzieciom niestandardowe zachowania seksualne (np. homoseksualizm czy biseksualizm) jako coś normalnego. Wiele środowisk w Polsce zarzuca konwencji, że jest zakamuflowanym narzędziem realizacji skrajnie lewicowego projektu polityczno-społecznego, opartego na ideologii gender. O jej ideologicznym charakterze świadczy także fakt, że nie zawiera żadnych rozwiązań, które by nie istniały w polskim prawodawstwie.
Podpisując dokument ratyfikacyjny, Bronisław Komorowski stwierdził jednak, że nie wyobraża sobie, aby Polska mogłaby być krajem, który tej konwencji nie ratyfikuje.
- To byłaby hańba międzynarodowa - stwierdził, choć wcześniej zapewniał, że będzie chciał zasięgnąć opinii prawników na temat zgodności z konstytucją, bo miał co do tego poważne wątpliwości.
Wśród głównych zarzutów stawianych konwencji jest fałszywa diagnoza źródła przemocy. Dokument zakłada, że wynika ona ze stereotypowych relacji społecznych, polegających m.in. na dominacji mężczyzn nad kobietami. Aby wykluczyć przemoc, trzeba więc dążyć do „zmiany społecznych i kulturowych wzorców zachowań kobiet i mężczyzn”. Konwencja nakazuje zatem walkę z tradycją, kulturą i religią, bowiem według dokumentu to one są źródłami postaw prowadzących do przemocy.
czytaj także: