Bezpretensjonalność fabuły i perfekcja wykonania - oto co składa się na sukces musicalu "Mamma Mia”.
Lata mijają, a upór dyrektora Kępczyńskiego nie opuszcza. Tyle, że Prometeusz naraził się władzy tak skutecznie, że wyrokiem Zeusa musiał odpokutować swój czyn dotkliwie, dyrektor Romy zaś został wyposażony zapewne w zmysł dyplomacji, dzięki czemu wdziękiem i perswazją osiąga to na czym mu zależy. Ci więc, których przyciągnął do swego teatru trwają z nim wiernie na dobre i na złe, przy czym lata spędzone w Romie są to zdecydowanie lata dobre. Wśród stałych współpracowników rozpoznajemy rękę Doroty Kołodyńskiej, autorki niebanalnych a urzekających kostiumów, Borisa Kudliczki, który mimo licznych międzynarodowych zobowiązań znajdzie zawsze czas, by zaaranżować na scenie Romy swoją wizję scenograficzną.
Tym razem pod scenografią "Mammy” podpisał się Mariusz Napierała. Światła wyczarowuje Marc Heinz, a kierownictwo muzyczne dzierży dynamiczny Krzysztof Herdzin. Za choreografię odpowiada Agnieszka Brańska, za fryzury Jaga Hupało, za animacje komputerowePiotr Szabliński. A to nie wszyscy.
Czy rzeczywiście widz powinien być wprowadzony w kulisy pracy tego ogromnego przedsięwzięcia artystycznego? Myślę, że tak. Bo ta machina funkcjonuje precyzyjnie, jeśli wszystkiej jej elementy działają jednakowo sprawnie i odpowiedzialnie. Samo się to wszystko w tak perfekcyjnym kształcie nie urodzi. I ci, na ogół anonimowi artyści, w swoim fachu tworzą spektakl "lekki, łatwy i przyjemny”, ale ta lekkość jest wypracowana w ciężkim trudzie. A my możemy smakować konfitury i beztrosko spędzać czas podśpiewując po wyjściu "Honey, Honey” czy "Kasa, kasa, kasa” bez żalu, że w Sztokholmie powstało interaktywne i multimedialne Muzeum Abby, gdzie każdy zwiedzający może jako piąty członek zespołu zaśpiewać ze znanymi gwiazdami. Polskim widzom wystarczy, że długo po spektaklu będą sobie nucić "Mnie całą miłość daj” wiedząc ,że stanowią jeden procent z 54 milionów widzów, którzy obejrzeli ten urzekający musical "Mamma Mia”