- Przejechałem 30 tys. km. Proszę o wsparcie na ostatnich metrach do zwycięstwa - prosił Andrzej Duda. W Reducie Banku Polskiego przy ul. Bielańskiej w Warszawie odbyła się konwencja podsumowująca jego kampanię wyborczą kandydata na prezydenta RP.
Kandydat na prezydenta mówił, że przejechał w kampanii ponad 30 tys. km., odbywając blisko 250 spotkań z wyborcami. W tym czasie poznał wiele problemów, które dręczą Polaków: biedę, brak pracy, kłopoty zamkniętych stoczni, które zamierza odbudować. Dodał, że program dający 500 zł na każde dziecko w biednych rodzinach musi być zrealizowany, bo "nawet tygodniki donoszą, że w Polsce jest ponad 750 tys. głodnych dzieci. Takich, które żyją w nędzy".
- Polska potrzebuje dzisiaj prezydenta aktywnego. Potrzebuje takiego prezydenta, który nie boi się obywateli. Polska dzisiaj potrzebuje takiego prezydenta, który nie boi się skarg, który nie boi się także tego, że są ludzie, którzy protestują - przekonywał polityk PiS.
Przed nim na scenie pojawił się m.in. Lucjusz Nadbereżny, prezydent Stalowej Woli z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości.
- 10 maja możemy wziąć udział w wielkim narodowym referendum. Stawiając krzyżyk przy nazwisku Andrzeja Dudy, zagłosujemy jednocześnie za przywróceniem wcześniejszego wieku emerytalnego, powiemy "tak" dla złotówki i dla rozwoju gospodarczego Polski. Czas włączyć myślenie narodowe - apelował młody prezydent Stalowej Woli.
Z nagrania odtworzono m.in. głos poparcia dla kandydata PiS, wyrażony przez córkę rotmistrza Witolda Pileckiego, a na żywo połączono się również z konwencją w Krakowie, w której wzięli udział rodzice Andrzeja Dudy. W Warszawie były obecne także żona i córka, Agata i Kinga.
- Zagłosuję na Andrzeja Dudę, bo znam go od 20 lat i nigdy się na nim nie zawiodłam - mówiła na koniec Agata Kornhauser-Duda.