Nie wiem, jak Amerykanie wytrzymują tak długą kampanię prezydencką. Ja już jestem zmęczony, niech to się już skończy. W tym kampanijnym wirze dostałem cudowne zlecenie, wysłano mnie do innego świata, choć znajduję się trochę ponad 100 metrów od Pałacu Prezydenckiego, gdzie obecnie patrzy cała Polska.
Niewiele ponad 30 metrów od ruchliwego Krakowskiego Przedmieścia pełnego wycieczek, demonstracji i autobusów. Ciut ponad 40 metrów od głośnego klubu na Karowej gdzie co tydzień upijają się warszawskie dzieciaki… W tym miejscu czas się zatrzymał: zieleń, cisza, drewniany dom i pokryte mchem historyczne mury.
Tam mieszkał kiedyś ksiądz Jan Twardowski, do którego przychodzili wszyscy - prawacy, lewacy, zamożniacy, biedacy, zwyklacy i niezwyklacy… Miejsce otwarte dla każdego. Taka enklawa w tym wariackim świecie. Na szczęście odejście ks. Twardowskiego, aż tak bardzo nie zmieniło tego miejsca. Nadal można tam wejść, usiąść na ławce, odpocząć, uciec do innej rzeczywistości.
Jak ktoś będzie miał trochę szczęścia, pozna również dwóch niesamowitych warszawskich bliźniaków, świadków historii tego miejsca i tego miasta - braci Olszewskich. Byli sąsiadami ks Twardowskiego, teraz opiekują się jego mieszkaniem i ogrodem, który cały czas jest otwarty dla przybyszów. Gorąco polecam to miejsce, zwłaszcza w tym czasie.
Zdjęcia i tekst: Jakub Szymczuk /FOTO GOŚĆ
Jakub Szymczuk /FOTO GOŚĆ Jakub Szymczuk /FOTO GOŚĆ Jakub Szymczuk /FOTO GOŚĆ Jakub Szymczuk /FOTO GOŚĆ Widok z satelity Google. Google Maps