Na Dniu Dziękczynienia w Wilanowie Andrzej Duda podniósł z ziemi hostię, którą porwał wiatr. Tylko tyle i aż tyle... Bo komentarze nie milkną.
Prezydent elekt uczestniczył w uroczystościach Dnia Dziękczynienia w Wilanowie, których częścią była Msza św. koncelebrowana przez kard. Kazimierza Nycza. Podczas Komunii św. silny podmuch wiatru wywiał hostię. Konsekrowany opłatek toczył się po ziemi, przed pierwszym rzędem gości, kilka metrów od obecnego na uroczystości Andrzeja Dudy. Ten wykazał się refleksem i zanim ktokolwiek zareagował, rzucił się łapać hostię. Podniósł ją i ostrożnie osłonił w dłoniach. Zaskoczony i zdezorientowany, przez moment nie wiedział, co z nią zrobić. Wreszcie podszedł do kard. Nycza i mu ją oddał.
Było to zwyczajne, odruchowe zachowanie katolika, który wie, Kim jest konsekrowana hostia i otacza ją największą czcią. Instynktownie chce ją chronić. Nie ma bowiem dla niego na ziemi większej świętości, niż Ciało Pańskie, za nas wydane i pozostawione nam jako pokarm na życie wieczne. To przecież nasz Najświętszy Sakrament.
I w tym miejscu powinna być kropka. Ale jak się okazuje nie jest. Bo od niedzieli media i użytkownicy portali internetowych szeroko się o "incydencie" rozpisują. Jedni widzą w zdarzeniu znak Opatrzności, inni "działanie pod publiczkę". Niektórzy zastanawiają się, czy aby świecki mógł podnieść hostię. Bo może ma do tego prawo tylko szafarz i prezydent swoim gestem sprofanował Jezusa eucharystycznego? Czy prezydent po Mszy św. puryfikował ręce, czyli oczyścił je z cząstek Ciała Pańskiego? - dociekają tradycjonaliści. A co mówią o takiej sytuacji przepisy kościelne? Dziennikarze pytają o to biskupów i teologów, którzy uspokajają, że przecież Komunia święta również rozdawana jest "na rękę" i o żadnej profanacji czy zbezczeszczeniu nie ma mowy. Zachowanie prezydenta ocenia grono "komentatorów", wśród których zdarzają się i tacy, którzy w błyskawicznej reakcji Andrzeja Dudy widzą "ustawkę" przed telewizyjnymi kamerami.
Zdziwiło mnie, że oczywiste zachowanie katolika, dla którego Najświętszy Sakrament jest rzeczywiście najświętszy, wzbudziło tyle emocji. Zarówno wśród innych wierzących przejętych tym, czy aby wolno i czy jest to zgodne z przepisami, jak i tych, dla których reakcja Andrzeja Dudy jest sposobem na autopromocję. Dobrze, że prezydent elekt, nie zważając na obstawę BOR i swoją oficjalną, jakby nie było, rolę na Dniu Dziękczynienia, rzucił się na kolana i nie pozwolił, żeby hostię powiało dalej, między rzędy krzeseł. To był impuls, podświadome działanie człowieka, którego wiara jest żywa, autentyczna i który jej prawdami żyje na co dzień. Widać, że mamy do czynienia z politykiem, który nie cierpi na rozdwojenie jaźni: nie wstydzi się klęczeć przed jasnogórskim wizerunkiem Maryi, iść w procesji Bożego Ciała czy publicznie mówić o swojej wierze. I miejmy nadzieję, że tak zostanie również po 6 sierpnia, po zaprzysiężeniu na prezydenta.