Pewnego razu w więziennej celi coś dziwnego się wydarzyło. - Miałeś rację, Jezus tu z nimi jest - krzyczał Jacek.
- Sukcesem jest to, gdy wiara i dobre postanowienia utrzymają się na wolności. Wiem, że kilku osobom to się udało. Niestety zdarza się także, że osadzeni, którym towarzyszę, nie zdają tego egzaminu i pracę trzeba wykonać od nowa - mówi. I dodaje: Moim marzeniem jest, by w areszcie powstała wspólnota. Dla wielu osób byłaby ona pierwszym doświadczeniem żywego Kościoła i zachętą, by po wyjściu na zewnątrz kontynuować formację.
"Więziennych aniołów” jest więcej - na oddziale terapii uzależnień od alkoholu pracę terapeuty wspomagają ojcowie jezuici. Poprzez osobiste rozmowy, świadectwa, studiowanie Pisma Świętego, muzykę, przedstawienia teatralne i towarzyszenie do Boga pomaga wrócić Warszawska Misja Ochotnicza, która od 8 lat realizuje w Areszcie Śledczym przy Rakowieckiej i na Grochowie program "Życiowa zmiana”.
Dla 33-letniego Patryka, osadzonego, s. Anna jest jak mama - cierpliwa, opiekuńcza, pomocna. Zaprzyjaźnili się. Dlatego pierwszą Nowennę Pompejańską, którą odmówił, ofiarował właśnie w jej intencji. - Dopiero w areszcie poznałem Jezusa. Siostra mi o Nim opowiedziała, sam także przeczytałem Ewangelię, bardzo przeżyłem Jego mękę i ukrzyżowanie - mówi.
W więzieniu przyjął chrzest i bierzmowanie. Wiara dużo zmieniła w jego życiu. - Przede wszystkim przebaczyłem ludziom, przez których tu jestem. Wcześniej ich przeklinałem, teraz się za nich modlę - przyznaje. I dodaje: Bóg daje mi siłę, żeby przetrwać. Innym, także stara się nieść nadzieję. "
"Na celi” siada przy stoliku i codziennie się modli - w standardzie jest "pompejanka” i Koronka. Święty czas modlitwy z czasem zaczęli szanować współwięźnowie - ściszają telewizor, przestają bluźnić, zdarza się, że ktoś się przyłączy. - Sami wybraliśmy sobie takie życie. Nie można za to winić Boga - ewangelizuje. Z więźniami stara się ewangelicznie dzielić tym, co ma.
Pewnego razu na jego celę trafił Jacek. Od razu rzucił się do niego z pięściami, miał ciężką depresję, za kratami spędził już 20 lat, myślał o samobójstwie. - Bóg jest tu z tobą. On pomoże Ci przetrwać - powiedziałem do niego, a on się rozpłakał, jak dziecko. Tej samej nocy w ich celi coś dziwnego się wydarzyło. - Śniło mi się, że widziałem Jezusa Miłosiernego, takiego jak na obrazku "Jezu ufam Tobie”, silnie czułem Jego obecność. Nagle ktoś szarpnął mnie za ramę. To był Jacek. "Maiłeś rację, Jezus tu z nami jest” - krzyczał. On miał ten sam sen - wspomina Patryk.
Od tamtej pory Jacek nie rozstawał się z cudownym medalikiem. - Wielokrotnie tłumaczę, że ich świadectwo wiary jest czymś, co "pracuje” w całej reszcie osadzonych, nawet, gdy inni reagują wyśmiewaniem, obojętnością czy poniżeniem - mówi s. Anna.
Szarytce trudno jest opuścić areszt. - Ja idę do domu, a oni zostają. Ze swoją depresją, buntem wobec Boga, często bólem niesprawiedliwie wyrządzonej krzywdy. Zanoszę to wszystko przed Najświętszy Sakrament i ufam, że owoce przyjdą we właściwym czasie - mówi.