Może to właśnie dlatego lubimy przeglądać się w tym spektaklu jak w lustrze?
"Romeo i Julia”, "Tristan i Izolda” - to wyidealizowany obraz miłości, o którym marzą młodzi, i z którym wchodzą w życie. I co się dzieje, gdy przychodzi rozczarowanie? - To nie tak miało być - mówią. Nie walczą, bo nikt ich tego nie nauczył. Rodzi się więc agresja, a zaraz potem rozwód. Kolejna pożywka dla literatury. Zwłaszcza tej drugorzędnej. Wiec pochłaniamy te pseudopowieści i szukamy w nich pocieszenia. Ale to nas nie buduje. Jest jeszcze trzecie wyjście, może najbardziej krzepiące. Dobra, mądra komedia. Jak choćby ta w Teatrze Kamienica - "W obronie jaskiniowca” i podtytuł, a w nim autoironia i dystans „Zwierzenia pantoflarza”.
Zaczyna się znakomita zabawa. A między jednym, a drugim wybuchem śmiechu, czuć jakby ulgę. Więc to nie tylko w moim domu mój "superman” po powrocie z przyjęcia zdejmuje markowy garnitur, rzuca w kąt złote spinki i wkłada wyciągnięty szlafrok. Może warto pożegnać się z tym szpanującym "supermanem" i przytulić tego "swojskiego misia”, bo przecież tak naprawdę w tej wersji jest także bliski i kochany. Może nawet bardziej.
Może warto zaakceptować rosnący brzuszek i pojawiającą się łysinę, jeśli tak naprawdę dotąd nigdy nas nie zawiódł. Że nie szczędzi nam złośliwości - to prawda, ale przecież i my odpłacamy mu pięknym za nadobne. I skoro tak bawimy się na tym spektaklu, tak wiele wyszukujemy podobnych sytuacji, które przypominają nam nasze codzienne życie, to może warto właśnie takie sytuacje obśmiać i odreagować w domu. Rozładować napięcia i zrobić na kolację taką zapiekankę, którą najbardziej lubi nasz mąż. I następnego dnia obudzić się z uśmiechem. I zdać sobie sprawę, że wbrew pokrętnym teoriom gender, kobiety jednak różnią się i będą się zawsze różnić od mężczyzn. I przyznać, że istotnie nie umiemy włączyć DVD, nie umiemy poradzić sobie, gdy zawiesi się nasz komputer, ale za to potrafimy zrobić pyszną szarlotkę i wygasić konflikt między córką, a synem, do czego nasz mąż nie ma cierpliwości.
Może to właśnie dlatego lubimy przeglądać się w tym spektaklu jak w lustrze? Dyrekcja Teatru Kamienica i jednocześnie wykonawca głównej roli, Emilian Kamiński ulegli usilnym prośbom publiczności i po latach wznowili oparty o islandzki tekst spektakl, który grany jest obecnie w 150 miastach w 30 krajach. A Emilian Kamiński ze swoim ciepłem i pełnym rozumienia dla ludzkich błędów uśmiechem jest stworzony do roli jaskiniowca-pantoflarza.
Dlatego dialog, który cytuje, a który właśnie odbył ze swoją małżonką wydaje się całkowicie pozbawiony złośliwości, a zostaje z niego tylko pełen humoru żart:
- Irenko, skąd ja mam niby wiedzieć, czy to ładne? Przecież tu nie ma ceny.
- Misiu, możesz to sobie wyobrazić w naszej sypialni?
- Mogę Irenko, ale moja wyobraźnia tyle nie zarabia.
Nic dodać, nic ująć.