Przyleciała z USA na wakacje. Została wolontariuszką w hospicjum.
Helena Tebeau ma 16 lat i uczy się w trzeciej klasie Deerfield Academy - szkole z internatem w Massachusetts. Na trzymiesięczne wakacje wróciła do rodziców, do Warszawy. Jej szkoła zachęca uczniów do aktywności i daje finansowe wsparcie tym, którzy zamiast popularnej w USA pracy wakacyjnej wybierają wolontariat. Helena przyleciała więc do Polski z grantem na nauczanie języka angielskiego w czasie akcji "Lato w mieście". Ale zabawy językowe z dziećmi to dla niej było za mało. Mama zaproponowała więc pomoc w hospicjum, chociaż od razu zastrzegła, że jeśli psychicznie nie da rady - w każdej chwili może zrezygnować.
- Pierwszego dnia bardzo się stresowałam. Nikt w mojej rodzinie nie chorował i nie wiedziałam, jak podejść do osoby chorej - mówi Helena. - Pomogli mi wolontariusze - Włosi, którzy od dłuższego czasu przychodzą do hospicjum. Teraz czuję się tutaj potrzebna i przez to szczęśliwa.
W stacjonarnym hospicjum na Ursynowie Helena pomaga raz w tygodniu. Dla pacjentów gra na pianinie, śpiewa, czyta im książki, robi drobne zakupy, kiedy mają ochotę na coś słodkiego. Czasami po prostu trzyma za rękę, żeby dodać otuchy.
- Jeden z pacjentów nauczył mnie grać w szachy. Kiedy jest ładna pogoda, wychodzimy do ogrodu. Ale przede wszystkim rozmawiamy: słucham opowieści pacjentów, sama też opowiadam o swojej rodzinie, szkole, moich dwóch psach, o Ameryce, czasami pożartuję… Rozmawiamy też z rodzinami chorych. Czasami jest tutaj bardzo smutno, ale wtedy przypominam sobie, że przecież jestem po to, żeby tych smutków pacjenci mieli jak najmniej, żeby im rozjaśnić dni. Gdy stąd wychodzę, mam poczucie, że im pomogłam - opowiada wolontariuszka
Jak podkreśla Helena, w sierpniu z Polski wyjedzie o wiele starsza, z większym doświadczeniem życiowym. W przyszłe wakacje chce powrócić do Warszawy i do hospicjum.
- Myślę, że teraz jestem lepszą osobą, bo wiele się od pacjentów nauczyłam, często opowiadają mi o swoim życiu - mówi Helena. - Kiedy jestem smutna, to myślę, że przecież nie mam źle, że to wielkie szczęście być zdrowym, mieć kochaną rodzinę, chodzić do bardzo dobrej szkoły… Do tej pory nie myślałam o chorobie czy umieraniu. Teraz wiem, że trzeba o tym myśleć, bo każde życie ma jakiś koniec. Kiedy o tym pamiętamy, możemy lepiej żyć. Dlatego każdy powinien chociaż raz przyjść do hospicjum, porozmawiać z chorymi...
Co roku Fundacja Hospicjum Onkologiczne im. św. Krzysztofa przy ul. Pileckiego 105 obejmuje fachową opieką paliatywną około 2 tys. chorych i ich rodzin w opiece domowej oraz 1 tys. pacjentów w hospicjum stacjonarnym. W tym ostatnim przebywać może równocześnie 34 chorych. Oprócz lekarzy, pielęgniarek, psychologów i rehabilitantów podopiecznym służy ok. 50 wolontariuszy.
Kontrakty z Narodowym Funduszem Zdrowia i dotacje z Urzędu Miasta zapewniają ok. 60 proc. rzeczywistych kosztów leczenia i opieki. Brakującą część środków Fundacja pozyskuje dzięki ofiarności wszystkich, którzy rozumieją potrzebę pomagania chorym i ich rodzinom.