Przy Świętojerskiej tłumy. Tuż przed Mszą św. w archikatedrze św. Jana, tysiące osób czekały na przyjazd prezydenta spod Sejmu.
- Chcemy to powitać i zaśpiewać mu sto lat - starsza pani przestępuje z nogi na nogę, a mimo żaru lejącego się z nieba, jest pełna energii i animuszu. - A bo to w końcu mój prezydent, to i siły wstąpiły!
Grupka górali (znów górale!), tym razem spod Chabówki - grają i śpiewają. Pan Paweł, z wiolonczelą pod pachą, mówi, że warto było w tym upale tu przyjechać: - Atmosfera taka... Polska. No jak inaczej to nazwać?
Polska właśnie. Liczę, że w kraju się dużo na dobre zmieni. My na Andrzeja Dudę wszyscy głosowaliśmy i mamy nadzieję, że nas nie zawiedzie.
Borowcy pilnują wejścia do katedry. Ktoś próbuje się jeszcze przebijać. Bezskutecznie.
- No a co by pani chciała? Jakby tak każdy właził, to by niebezpiecznie było. Teraz ludzie są różni - mówi filozoficznie pan z flagą, do młodej osóbki, która koniecznie (i bez zaproszenia) chce wejść do środka.
Za to dziesięciolatek Kornel z babcią Krystyną, stoją spokojnie przed. Chłopak flaga powiewa, babcia zadowolona i uśmiechnięta.
- Z Wrocławia jesteśmy. Specjalnie przyjechaliśmy. No przecież wnuk może już niedługo żyć w dobrze rządzonym kraju! To trzeba uczcić. Ważny dzień...
Zaczyna się Msza św. Przed telebimem stoją najwytrwalsi, bo upał się wzmaga. Obok, na szczęście, kurtyna wodna - można choć troszkę się schłodzić. Dzieciaki niemal się kąpią...
- Powaga sytuacji wielka ale trzeba tez rozsądnie- o udar łatwo - tłumaczy pani Mirka z Ochoty.
Siostry Ewa i Joanna przyjechały z własnoręcznie zrobionym transparentem. Mówią szybko, bo przecież trwa Msza, więc trzeba się pomodlić i skupić:
- Jesteśmy zmęczone tym, co się w kraju dzieje. Teraz mamy ogromną nadzieję, zaczną się dobre zmiany. A na transparencie napis: "Nasz oczekiwany panie prezydencie, obejmujesz urząd w Pańskie Przemienienie - ufamy, że Polskę czeka odrodzenie”.
Przez plac zamkowy idzie pani Iza. I z daleka zwraca uwagę strojem. Biało-czerwonym od niebotycznych szpilek po marynarkę. Patriotyczna stylowa.
- Jechałam nocnym pociągiem z Gdyni. A tym strojem podkreślam, że ufamy nowemu prezydentowi. I że zależy nam na Polsce.
Państwo Suscy ze Świdnika
Agata Puścikowska /Foto Gość
Państwo Suscy ze Świdnika przyjechali do Warszawy z córką Patrycją. Owszem, to "ich prezydent" bo na niego głosowali. Wierzą mu. Ale początki będzie miał trudne - mówią.
- Spuścizna, którą otrzymał po poprzednim prezydencie, do najlepszych nie należy. Delikatnie mówiąc. No ale to mocny i twardy człowiek. Zależy mu na kraju. Wierzymy, że mu się uda.
Pan Antoni, lat ponad 80, przysiadł na murku. Nie wierzy w cuda. Za długo żyje. Ale jakoś temu Dudzie dobrze z oczu patrzy, więc przyszedł go wesprzeć, bo może naprawdę coś się zmieni? Na lepsze oczywiście...
- Pożyjemy zobaczymy - konkluduje pan Antoni. - Zobaczymy... Może będzie i lepiej.