JOW-y wygrały z wielotysięczną manifestacją rodziców. Tylko medialnie...
Kilka tysięcy rodziców z całej Polski zatroskanych o dobro swoich dzieci, ale też młodzieży, wzięło udział w manifestacji „Stop deprawacji w edukacji”. Nie mieścili się w kościele akademickim św. Anny i na placu przed nim, chociaż w sąsiedztwie odbywały się dwie „konkurencyjne” inicjatywy. O doświadczeniach wychowania seksualnego w szkołach mówiło na mariensztackim rynku i w Domu Literatury kilkunastu zagranicznych gości oraz polskich ekspertów. Idea szczytna, temat "gorący", wypowiedzi ciekawe, zainteresowanie publiki ogromne.
Ale to właśnie zgromadzenia, które odbywały się "po sąsiedzku" kościoła akademickiego, a mianowicie pochód Pawła Kukiza przeciwko JOW-om i piknik klimatyczny, były tego dnia relacjonowane i komentowane w mediach. Mimo, że za Kukizem szło ok. 200 osób, a w drugim uczestniczyli głównie warszawianie spacerujący Traktem Królewskim. Na dodatek w ślad za agencją która podała, że manifestujących rodziców było ok. 1000, w świat poszła nieprawdziwa informacja, jakoby zainteresowanych sprawą sex edukacji w szkole była w sumie garstka. Mam nadzieję, że agencja zgrzeszyła tylko nieszczęsną literówką. Trudno było nie zauważyć, że pełen rodzin, ale też młodzieży był nie tylko rynek mariensztacki, ale i sąsiednie uliczki, aż po Krakowskie Przedmieście.
Jak w tej sytuacji ma wybrzmieć nasz, rodziców głos, o co w kościele, podczas Mszy św. o obronę „niewinności dzieci” nawoływał bp Michała Janocha i do czego zachęcali goście popołudniowej manifestacji? Nie można się zniechęcać ani poddać, bo przecież chodzi o dobro dzieci i wnuków. Manifestacja pokazała, że rodziców odpowiedzialnie myślących o przyszłości kolejnych pokoleń jest bardzo wielu w całej Polsce. I chociaż tym razem nad naszym protestem zapanowała dziwna medialna cisza, nie możemy zaprzestać głośnego wyrażania poglądów. Kropla drąży kamień, a każdy kolejny rodzicielski głos na temat wychowania seksualnego w szkołach wypowiedziany publicznie, pokazuje, że nie jesteśmy odosobnieni w swoich obawach i żądaniach. Że podobnie myślących jest wielu i nasze zdanie w kwestii wychowania dzieci, powinno być decydujące.