Bezdomni związani z Fundacją Kapucyńską już szósty raz spotykają się na modlitwie za dusze tych, którzy przed nimi odeszli. Rodziców, kolegów, przyjaciół z Jadłodajni...
Jadłodajnia przy ul. Miodowej, do której codziennie przychodzą bezdomni tego wieczora przypominała kościelną kaplicę - przygaszone światła, na środku pulpit ze Słowem Bożym.
Obok na czarnym materiale ustawiono fotografie zmarłych bezdomnych. Bezdomni związani z Fundacją Kapucyńską już szósty raz spotykają się na modlitwie za dusze tych, którzy przed nimi odeszli.
W tym roku "Zaduszki Bezdomnych” przygotowała grupa teatralna "Bez przydziału” złożona z podopiecznych Fundacji. Cztery historie - wspomnienia zmarłych - płynęły prosto z serca.
Mirek i Michał poznali się w kolejce po zupę. Rozmawiali o tym, co ich cieszyło, kłopoty odkładali na bok.
Michał cieszył się, że może mieszkać w samochodzie szefa, potem dostał mieszkanie, znalazł sobie dziewczynę. - Wydawało się, że jest naprawdę szczęśliwy. Ufał Bogu, że i z choroby go wyprowadzi - wspominał Mirek.
Zadusił się podczas jednego z ataków. Miał 36 lat. - Byłem zapalić znicz na jego grobie. Miałem wrażenie, że lepiej mu się zrobiło tam, gdzie jest - wspominał podczas zaduszek w Jadłodajni.
Bezimienne groby na Cmentarzu Komunalnym Południowym szybko zarastają trawą. Już trzeci raz przed świętem zmarłych, podopieczni Fundacji, w ramach akcji "Bezdomni dla bezimiennych”, czyszczą te mogiły. Czasem robią to także wolontariusze. W tym roku przy wyjątkowo deszczowej pogodzie.
Zygmunt zatrzymał się przy nagrobku z krzywym krzyżem. W słoiku po ogórkach stały wyblakłe kwiaty.
Na nagrobku napisany był wiek - mężczyzna ok. 50 lat, data śmierci i dwie liter NN - "nazwisko nieznane". - Może to ktoś, kto przychodził do naszej Jadłodajni - zaczął się zastanawiać.
Przez myśl przechodziły mu osoby, których dawno nie widział… Opuszczał cmentarz z mocnym postanowieniem: ucieszyć się każdą twarzą, którą następnego dnia zobaczy w kolejce.
Swoim doświadczeniem wizyty na bezimiennych grobach także dzielił się podczas zaduszek. Historie przeplatała modlitwa psalmami. W intencji zmarłych bezdomnych, ich rodzin, bliskich i przyjaciół została odmówiona Koronka do Bożego Miłosierdzia.
Na koniec brat Michał Gawroński OFMCap, duszpasterz bezdomnych, udzieli wszystkim błogosławieństwa. - Ufajcie Bogu, że On dla każdego z was przygotował w Niebie mieszkanie - zachęcał.
Do Jadłodajni wolontariusze wnieśli tace z ciastami - własnej roboty. Zrobiło się miło.
- Zaduszki to dla bezdomnych ważny czas. Wspólna modlitwa buduje poczucie wspólnoty. Poznajemy ich poprzez historie ich bliskich zmarłych, które opowiadają. Często bardzo wzruszające. Z zewnątrz można patrzeć na osobę bezdomną stereotypowo, kiedy się jej posłucha okazuje się, że bezdomny śmierć bliskich przeżywa tak samo - mówi Alicja Szuba z Fundacji Kapucyńskiej.
"Zaduszki Bezdomnych” zorganizowała Fundacja Kapucyńska, wzięło w nich udział kilkadziesiąt osób.