Jak leczyć z niego kościoły, sztukę, dewocjonalia?
W poświęconej wczoraj nowej siedzibie Muzeum Archidiecezji Warszawskiej, przy ul. Dziekania 1, zebrali się proboszczowie, budowniczy kościołów, architekci, rzemieślnicy oraz ci, którym leży na sercu piękno sztuki sakralnej. Na spotkaniu "Kicz i piękno w naszych kościołach" i znawcy sztuki próbowali wytyczyć granice między tym, co artystyczne i wzniosłe, a pomiędzy tym, co jest tylko imitacją piękna. A jak podkreślił prowadzący spotkanie wybitny architekt i znawca sztuki sakralnej prof. Konrad Kucza-Kuczyński, nie jest to zadanie łatwe, bo to co dla profesjonalisty jest kiczem, dla zwykłych odbiorców może być dziełem. Na dowód tego otwierający spotkanie kard. Kazimierz Nycz przypomniał zdjęcie jednego z bemowskich kościołów zamieszczone na okładce katolickiego czasopisma, jako ilustracja artykułu o kiczu w świątyniach. Projektantem przywołanego kościoła był wybitny architekt.
Bp Michał Janocha, historyk sztuki i znawca ikonografii przypomniał, mniej więcej od Oświecenia negującego chrześcijaństwo, artyści – coraz częściej pozbawieni mecenatu Kościoła – zaczęli odchodzić od wierności platońskiej triadzie „ prawda-dobro-piękno” i opisywać prawdy wiary w sposób niezależny od kanonów teologicznych. – Ten stan trwa do dzisiaj – dodał biskup pomocniczy archidiecezji warszawskiej.
Nawiązując do relacji między kulturą ludową a kulturą masową, biskup zauważył, że ta pierwsza była od zawsze wyrazicielką całego bogactwa treści, jakie nosił w sobie zakorzeniony w niej człowiek, także treści najwyższych. - Dzieła kultury ludowej są proste, ale nie pozbawione specyficznego piękna. W XIX i XX w. to właśnie w niej ocalały okruchy wygnanego ze sztuki wysokiej sacrum – mówił bp Janocha.
Kicz to grzech zaniedbania w pracy nad pięknem - podkreślali mówcy
Henryk Przondziono /Foto Gość
Jednak zdaniem mówcy, kultura ludowa jest wypychana przez kulturę masową, która w swoich wyborach kieruje się tym, co można dobrze sprzedać. Dzieckiem kultury masowej jest właśnie kicz, także ten religijny, który upowszechnia się od drugiej poł. XIX w. Jego choroba rozprzestrzenia się w następnych wiekach, przez kolejne wynalazki technicznej wizualizacji.
- Kiedy pod wiersz ks. Twardowskiego podkładamy reklamę pończoch, jeśli w ikonę wpisujemy rysy popularnej aktorki, a w budynku przypominającym romański kościół znajduje się firma ubezpieczeniowa, to z punktu widzenia estetycznego mamy kicz - mówił bp Janocha. Efektem połączenia wysokiej formy z niską treścią jest "wzniosła śmieszność", w tych przypadkach świadoma, wykreowana przez artystę. W przypadku kiczu religijnego mamy jednak do czynienia ze zjawiskiem odwrotnym.
- Jeśli Ewangelia zostaje przetłumaczona na język hip-hopu, Męka Pańska przedstawiona w stylu disco-polo, a dzieje św. Pawła ukazane w formie komiksu, jest to wykorzystanie formy niskiej dla treści wysokiej - tłumaczył bp. Janocha. - W tym przypadku jest to„śmieszna wzniosłość”, profanacja -nieświadoma i powstająca najczęściej ze zbożnych intencji. Zastosowana forma, należąca do kultury masowej jest wyrazem pewnej wizji świata: płaskiej, zredukowanej i niezdolnej do wyrażenia głębi przesłania Ewangelii.
- Kicz jest karykaturą kultury "wysokiej". Fałszuje obraz rzeczywistości, jest zatem kłamstwem, a kłamstwo - grzechem. Jak większość grzechów, jest stopniowalny: między oleodrukiem św. Stanisława Kostki a korkociągiem z Matką Boską Częstochowską jest spora przestrzeń, podobnie jak między "cukierkowo-mglistym" obliczem świętej na kolorowym obrazku, a litrami krwi wylewanymi w filmie o Męce Chrystusa. Kicz religijny jest banalizacją przesłania Ewangelii, a ostatecznie – karykaturą Boga – dodał bp Janocha.