O praktykowanie miłosierdzia w rodzinach i ojczyźnie apelował kard. Kazimierz Nycz podczas bożonarodzeniowej Eucharystii.
W homilii metropolita warszawski zauważył, że coraz trudniej jest współczesnemu człowiekowi dostrzec prawdziwą istotę Bożego Narodzenia przez powszechną komercjalizację tego czasu, jak również ze względu na praktykowanie niechrześcijańskich zwyczajów okołoświątecznych.
- Ale trzeba się przez te warstwy przebić koniecznie. Wtedy będzie radość prawdziwa i głęboka, mimo, że jest to czasami radość przez łzy – mówił w katedrze św. Jana Chrzciciela kard. Kazimierz Nycz.
Przypomniał, że Jezus wziął wszystkie ciężary na siebie, przez co stanął przy każdym człowieku, także tym słabym i grzesznym.
- Najpełniej i najpiękniej ujął to Jacek Kaczmarski w 1980 r. w utworze „Wigilia na Syberii”. „Bóg się urodzi, umrze w cierpieniu. Znowu dopali się świeca” - cytował hierarcha. Przypomniał również, że Bóg przebacza bez żadnych warunków, czekając na ludzi, jak ojciec w przypowieści o marnotrawnym synu.
- Tak postąpili 50 lat temu biskupi polscy kierując list do biskupów niemieckich. Wyszli z postawą bezwarunkową, co po lidzku było trudne, ale po latach przyniosło wielkie owoce - mówił kardynał.
Zwrócił uwagę na piękny zwyczaj zostawiania pustego talerza przy stole. - To symbol bycia miłosiernym bez myślowych zastrzeżeń, bez obawy, że ktoś jednak do nas przyjdzie, bez wybierania kim ma być ten niezapowiedziany gość - wskazywał. Zachęcał, by Kościół był miłosierny dla wszystkich: dla pogubionych, zbłąkanych, ale i dla tych, którzy nigdy o Jezusie nie słyszeli. - Tego od trzech lat uczy papież Franciszek. Taka miłość, w duchu prawdy, musi być w Kościele, ale także w nas samych, w naszych domach i rodzinach, w państwie i samorządzie. Potrzeba nam miłosierdzia w ojczyźnie, szczególnie w momentach kiedy przychodzą zawirowania, tak, by Polska była matką dla wszystkich, którzy tu mieszkają