Walorem spektaklu jest odrzucenie prostych klisz i patosu, stąd rodzi się autentyczny wymiar tragedii.
Zofia to po grecku mądrość. „Sophia”. Ale jak osiągnąć taką mądrość, by ulżyć cierpieniu? „Kupić by cię Mądrości za drogie pieniądze" - modlił się po śmierci Urszulki Jan Kochanowski, by po chwili z pokorą wyznać: „Terazem nagle z stopniów ostatnich zrzucony/ I miedzy insze jeden z wiela, policzony”. Bohaterka monodramu „Zofia” na scenie MÓZG w TEATRZE POWSZECHNYM, Małgorzata Pieńkowska traci w Powstaniu Warszawskim syna, a na tydzień przed 27. urodzinami dowiaduje się, że wypadł z okna czwartego piętra gmachu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego jej drugi syn. Wie, że to kłamstwo. Wie, że go torturowano, ale wie też, że w milczeniu musi go pochować.
Dlaczego jej serce nie pękło? Bo wie, że jej syn, Anoda był bohaterem i ona musi też w sobie odnaleźć jego bohaterstwo. Zofia jest symbolem wszystkich matek, którym zabrano dzieci. Jest bezradna. Wie, że musi uporać się z największą traumą, jaka jest jej dana. Jest heroiczna, jest prawdziwa, dzięki czemu przeżywamy ten dramat razem z nią.
Aktorstwo Małgorzaty Pieńkowskiej sięga mistrzostwa. Rzuca wyzwanie swemu ciału i swoim emocjom, i udaje jej się temu wyzwaniu sprostać. Ale w tym wyzwaniu towarzyszy jej wspaniały tekst młodziutkiej Anny Wakulik i subtelna, wspomagająca reżyseria Beniamina Bukowskiego. Anna Wakulik ma za sobą osiągnięcia w postaci nagradzanych wcześniej spektakli. Terminując skromnie w teatrze w Tarnowie szukała tematów i cyzelowała warsztat zgodnie ze swoim temperamentem i zainteresowaniami. Oby takich młodych tworców więcej. Beniamin Bukowski, już jako student czwartego roku wydziału reżyserii i stypendysta Rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego, od początku wiedział, że sztuka jest materią na tyle delikatną, że nie można w nią brutalnie ingerować.
Jak widać miarą sukcesu jest skromność. Wszystko zależy od człowieka, od jego wrażliwości, talentu i mocy decyzyjnych. Pani Małgorzata Pieńkowska podkreśla zasługi Krzysztofa Dudka, dyrektora Narodowego Centrum Kultury, który wbrew obawom innych podjął samodzielną decyzję, by ów skromny z pozoru spektakl wyprodukować. I dostarczyć wzruszeń setkom widzów w ciszy i ze ściśniętym gardłem śledzących los jednej z wielu matek opłakujących największą z możliwych stratę, stratę własnego dziecka. Za kostiumy odpowiedzialna jest Elzbieta Radke, za muzykę znakomicie współbrzmiącą z tekstem Aleksandra Poetzen, światłem dyskretnie operował Maciej Majchrzak.