Refleksje skrywane pod niezwykłą formą. W spektaklu teatru Ateneum i Janusza Wiśniewskiego fascynuje metamorfoza aktorów.
Jeśli możemy mówić o teatralnym wydarzeniu, to jest nim na pewno ostatnia premiera teatru Ateneum i Janusza Wiśniewskiego, „Dziewice i mężatki” według „Les Femmes Savantes” Moliera. Zresztą jak każda europejska premiera Janusza Wiśniewskiego, który jakoś dziwnym trafem nieczęsto jest zapraszany do nadwiślańskiej stolicy. Można by snuć wokół tego intrygi, ale po co? Wiśniewski przebił się na najlepsze sceny Europy, gdzie realizuje swoje spektakle od "Fausta” po autorskie wizje współczesnej rzeczywistości. Nawet jeżeli, jak w przypadku premiery w Ateneum, posługuje się scenariuszem molierowskim. Może to być „Quo Vadis”, może być „Balladyna” czy wcześniejsze nagradzane spektakle, jak ”Koniec Europy” czy „Modlitwa umarłego przed nocą”, oparta o teksty Biblii i pisma świętej Teresy Wielkiej... Reżyser na kanwie każdego z tych tekstów przemyca refleksję dotyczącą kondycji człowieka. Sam trzyma się niezmiennie fundamentalnych wartości, co nie przeszkadza mu eksperymentować z formą. Bo na tym opiera się jego teatr.
Po spektaklu w Ateneum można by wymienić całą obsadę: z nierozpoznawalnym na pierwszy rzut oka Marianem Opanią, jego żoną, co dociera do nas po chwili, Ewą Telegą. Przez czarną pokojówkę - Dorotę Nowakowską, poetę „gotyckiego” - Dariusza Wnuka, Marię Ciunelis w męskiej roli, czy Tadeusza Borowskiego jako „pisarkę ezoteryczną”. Po całą młodą obsadę teatru, z „ciałem mówiącym”, Madame Rejent,reprezentującą Osoby Dramatu, czyli Biesy, z Julią Konarską na czele. Ale nie tylko o to tu chodzi. Postacie stworzone wizją reżysera zostały przetworzone nie tyle zewnętrznie, ile wewnętrznie. Każda z nich zyskała nową osobowość i każda niesie inne przesłanie. Z pozoru komediowe. Bo co to byłby za Molier bez żartu?
Ale w każdym żarcie Moliera i Wiśniewskiego zawarta jest nuta goryczy. Tę nutę goryczy zaprawia Wiśniewski metafizyką. Zepsuty świat współczesny oddaje się we władanie Biesom, upatrując w nich drogę do sukcesu. Za sukces porzucona kobieta jest gotowa sprzedać duszę diabłu. Co więc się zmieniło od czasów Moliera? Publiczność sama musi sobie odpowiedzieć na to pytanie. Z pozoru nas fascynuje metamorfoza aktorów: niezwykły gest, zgarbiony chód, jakiś zaskakujący monokl w oku, ale pod tą warstwą, pod tym śmiechem kryje się coś więcej. Ta rzeczywistość teatralna ukrywa, a może odkrywa niezdrowe ambicje, niskie instynkty, nieczystą grę wobec bliźnich. Śmiejmy się oczywiście, zachwycajmy pomysłami reżysera, ale nie rezygnujmy z refleksji i próbujmy odnaleźć siebie w tym teatrum.