Przy łóżkach chorych jest nas o połowę mniej niż powinno - ostrzegają.
Kilkadziesiąt pielęgniarek i położnych spotkało się w warszawskim Urzędzie Wojewódzkim, by wspólnie zastanowić się nad katastrofalnym stanem opieki pielęgniarskiej w szpitalach.
Uczestniczki przyznawały, że sytuacja z roku na rok się pogarsza. Chociaż kształcenie pielęgniarek i położnych w Polsce jest na wysokim poziomie, tylko niecałe 40 proc. absolwentek stara się o prawo wykonywania zawodu.
Reszta wybiera pracę za granicą, gdzie warunki pracy są o wiele lepsze, albo w kraju, ale na stanowiskach lepiej płatnych np. w firmach farmaceutycznych. Ponieważ do zawodu nie napływają nowe siły, w szpitalach coraz częściej brakuje średniego personelu medycznego, a ten który jest, pracuje "za dwóch". Boleśnie odczuwają to zwłaszcza pacjenci.
- Na Zachodzie na 1000 mieszkańców przypada 9 pielęgniarek, u nas - 5. Jest nas za mało, przez co nie możemy w pełni profesjonalnie wykonywać swojej pracy, która przecież jest odpowiedzialna, wymaga skupienia, postępowania ściśle według określonych procedur - mówiła Zofia Małas, prezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych.
Jej zdaniem, chory przebywający w szpitalu ma prawo do opieki, do bycia w centrum uwagi personelu. - W sytuacji, kiedy pielęgniarka ma kilkunastu albo nawet kilkudziesięciu pacjentów pod opieką, a nie jak na Zachodzie - kilku, musi w pierwszej kolejności wykonać zalecenia lekarskie, podać na czas leki... Na zabiegi opiekuńcze czy edukację pacjenta i rodziny, już jej nie wystarcza czasu - mówiła Zofia Małas.
Z powodu niekorzystnych trendów, środowisko pielęgniarskie coraz bardziej się starzeje. Już teraz średnia wieku sięga w nim 50 lat. Tylko zaledwie 2 proc. pielęgniarek to osoby do 30. roku życia.
Dlaczego absolwenci szkół pielęgniarskich nie chcą pracować w zawodzie?
Mamy dobrze wykształcone kadry pielęgniarskie, ale 60 proc. absolwentek nie pracuje w zawodzie - mówili uczestnicy warszawskiej konferencji
Joanna Jureczko-Wilk /Foto Gość
Wiedzą, że to trudna i odpowiedzialna praca, wynagradzana poniżej średniej krajowej (średnia płaca pielęgniarek to 3400 zł brutto). Z powodu niskich pensji pielęgniarki są zmuszone pracować w kilku miejscach. Są przemęczone nawałem pracy i sfrustrowane tym, że nie są w stanie jej należycie wykonać.
- Tylko dzięki temu, że pracujemy w kilku miejscach, obecny system opieki jakoś się trzyma - podkreśla Zofia Małas. - Gdyby teraz każda z nas ograniczyła się tylko do jednego miejsca pracy, okazałoby się, że w wielu szpitalach zabrakłoby średniego personelu medycznego. Może wtedy wreszcie dyrektorzy szpitali i stosowne władze, zobaczyłyby jak wielkie są w nim braki.
Pielęgniarki i położne czekają na zmiany systemowe, które zaproponuje Ministerstwo Zdrowia, bo tylko takie mogą rozwiązać ich problemy i spowodować, że te zawody znów staną się atrakcyjne dla młodych osób.
Chcą podwyżek płac, określenia (i jego respektowania) minimalnej liczby etatów pielęgniarskich, liczonej od liczby chorych. Pomocą mogłoby być także dodatkowe zatrudnienie w szpitalach niższego personelu medycznego, który odciążyłby pielęgniarki w czynnościach pielęgnacyjnych.