Dlaczego ks. Stefan Wyszyński miał czasowy zakaz wygłaszania kazań? Co mówił zdesperowanemu kapłanowi, który zwierzał się, że ma dziecko i szantażuje go bezpieka? Dlaczego uderzył w Watykanie pięścią w stół? O Prymasie Tysiąclecia Markowi Zającowi opowiedział jego najbliższy współpracownik, jego kapelan, ks. Bronisław Piasecki.
- Otaczałem kard. Wyszyńskiego szacunkiem jako męża stanu, wielkiego człowieka Kościoła, który przeprowadził go przez morze czerwone komunizmu. Ale po trzech latach pracy nad książką jestem przekonany, że był po prostu człowiekiem świętym. Zobaczyłem w nim coś, co sprawiło, że zacząłem się modlić za jego wstawiennictwem. Zasługuje w 100 proc. na ołtarze - mówi Marek Zając, publicysta i autor wywiadu rzeki z ks. Bronisławem Piaseckim, ostatnim kapelanem Prymasa Tysiąclecia.
Książka "Prymas Wyszyński nieznany", która ukazała się staraniem Wydawnictwa M, przynosi wiele historii dotychczas niepublikowanych: począwszy od przedwojennej działalności ks. Wyszyńskiego, przez posługę biskupa lubelskiego i pierwsze lata prymasostwa, okres aresztowania i millenium - aż po lata 70. i czas "Solidarności".
Ks. Bronisław Piasecki był kapelanem kard. Stefana Wyszyńskiego przez siedem lat, aż do jego śmierci w 1981 roku. Tym samym należał do liczącego zaledwie kilka osób kręgu najbliższych współpracowników kardynała.
Podczas prezentacji publikacji, jaka odbyła się w siedzibie Konferencji Episkopatu Polski, ks. Bronisław Piasecki dzielił się wspomnieniami z trzyletniego uwięzienia kardynała: - Myślę, że odkrył swoje "więzienne" powołanie. Że Kościołowi można służyć nie tylko w posłudze duszpasterskiej i biskupiej, ale równie skutecznie, a może nawet bardziej, cierpiąc. To był jakiś obraz Chrystusa na krzyżu. Na krzyżu zrodził się Kościół. I każdy, kto w tym cierpieniu uczestniczy, szczególnie towarzyszy Jezusowi w rodzeniu Kościoła - mówił ks. prałat Bronisław Piasecki.
Według kapelana prymasa Wyszyńskiego, kardynał uniknąłby aresztowania, gdyby nie "wchodził ze swoją posługą" w obszary zarezerwowane dla władzy. - 4 czerwca 1953 r. na pl. Zamkowym wobec 100 tys. zgromadzonych na procesji Bożego Ciała pierwszy raz prymas odwołał się do "pracujących miast i wsi". To było zastrzeżone dla partii, partia zadrżała. Trzeba było więc prymasa może nie eliminować, ale ograniczyć. Po 4 czerwca kardynał Wyszyński wiedział, że go aresztują. Nie wiedział tylko, czy przed czy po wakacjach. 25 września został podpisany dekret wykonawczy. Z ks. Popiełuszką byłoby podobnie: gdyby głosił tylko u św. Stanisława Kostki - przeżyłby. Ale zaczął jeździć po Polsce i odwoływać się do ludzi - mówił ks. Bronisław Piasecki.
Według kapelana najważniejszy w posłudze Prymasa Tysiąclecia był człowiek: jego wolność, prawda i godność. - Życie kapłańskie i biskupie, i osobowe prymasa było ciągłym radosnym dzieleniem się szczęściem Boga z człowiekiem, by człowiek był także szczęśliwy na miarę szczęścia Boga - stwierdził, oddając że kard. Stefan Wyszyński miał ogromny dystans do siebie. - O dobrą atmosferę dbał szczególnie podczas wakacji. Przy ognisku nucił piosenki, zachęcał do wieczornic połączonych z lekturą góralskich gawęd, śpiewem i inscenizacją skeczy. A już nie mówię, co się działo, gdy odwiedzał nas kardynał Karol Wojtyła, zawsze pierwszy do wspólnego śpiewania - mówi ks. Piasecki.