Na jezuickim kolegium upamiętniono niezwykłego hodowcę kwiatów
Brat Stefan Franczak przy swoich ukochanych kwiatach
Reprodukcja Joanna Jureczko-Wilk
- Nie mógł spokojnie usiedzieć, a w ogrodzie i szklarni zawsze było coś do roboty – mówi Jadwiga Krzykacz, która przez pół wieku pracowała z br. Stefanem Franczakiem w jezuickim ogrodzie, przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Przez kilkadziesiąt lat zakonny ogrodnik wyhodował ponad 80 nowych odmian powojników i 100 liliowców. Można je spotkać w ogrodach na całym świecie.
„Kardynał Wyszyński” ma kwiaty jaskrawoszkarłatne, mało wymagająca „Emilia Plater” kwitnie na jasnoniebiesko, a odmiana „Kacper” – nazwana tak na cześć ojca br. Stefana – ma kwiaty ciemnofioletowe wyjątkowo duże, o średnicy dochodzącej do 25 cm.
Przyklasztorny 1,5-hektarowy ogród br. Stefan otrzymał w opiekę w 1951 r., dwa lata po tym, jak wstąpił do klasztoru. Miał rolnicze wykształcenie i chęć służenia w zakonie jako brat, bez święceń. Przy Rakowieckiej jezuici chcieli zbudować kościół, ale ponieważ władze komunistyczne miały zakusy przejąć działkę na „ważne cele społeczne”, zakonnicy postanowili przekształcić ją w ozdobny, zaciszny zakątek dostępny dla wszystkich.
W ogrodzie przy Rakowieckiej właśnie zakwitła "Danuta", jedna z odmian powojników wyhodowanych przez br. Stefana
Joanna Jureczko-Wilk/ Foto Gość
- Pozostawiliśmy trochę grządek warzywnych, były ule, kręciliśmy miód, ale głównie sadziliśmy kwietne dywany. Tam, gdzie teraz stoi kościół, rosły krzewy róż. Przepiękne! - wspomina pani Jadwiga. - Mieliśmy też wyjątkowej urody pelargonie. Wszyscy przychodzili do nas po sadzonki.
Z dawnego olbrzymiego terenu pozostał niewielki skrawek ogrodu, który daje wytchnienie najczęściej studentom pobliskiego Collegium Bobolanum. Na miejscu dawnych szklarni, gdzie br. Stefan latami komponował nowe odmiany powojników i liliowców, rośnie świeżo posiana trawa. Przy niej szpalerem fioletowo kwitną clematisy „Stefan Franczak”, wyhodowane na cześć jezuity, przez jego współpracownika Szczepana Marczyńskiego. Inne pnącza uzyskane przez jezuitę, można zobaczyć w ogrodzie. Tam też, wzdłuż alejek umieszczono zdjęcia br. Franczaka – zbierającego do koszyka orzechy, pracującego w ogrodzie, oprowadzającego zagraniczną wycieczkę….
- Stworzyć nową odmianę nie jest łatwo i trwa to czasami kilkanaście lat. Trzeba szukać dobrego materiału, z tysięcy siewek wybierać najlepsze, obserwować dosłownie każdą żyłkę na kwiatku i prowadzić ścisłą dokumentację – mówi pani Jadwiga.