Może pokemania ma z religią niewiele wspólnego, ale jeśli kogoś wyciągnie z łóżka w niedzielę do kościoła, to może warto rozważyć jej "ewangelizacyjne" znaczenie? Programiści umieścili bowiem atrakcyjne dla dzieci pokemony także w pobliżu świątyń i figur świętych.
Jasne: nie chodzimy do kościoła dla pokemonów, ale z powodu żywego Boga, który czeka ze swoimi sakramentami, by hojnie wylewać na nas zdroje łask. Nie dlatego, że twórcy najpopularniejszej obecnie aplikacji umieścili w okolicach świątyń tzw. pokestopy, czyli miejsca, w których gracze mogą zdobyć "cenne" pokebole, ale dlatego, że uobecnia się tam najcenniejsza ofiara Chrystusa, który oddał za nas swoje życie na krzyżu. To Duch Święty obdarza nas wiarą i dodaje siły, żeby z odwagą iść w świat i go zmieniać, zaczynając od własnych słabości. Najlepszy, najbardziej unikalny Pokemon tego nie da. Ale weź to wytłumacz dziecku. Ja starałem się, jak mogłem.
A teraz kilka słów wyjaśnienia, skąd się wzięła pokemania, czyli gonitwa za wirtualnymi stworami, która ogarnęła właśnie cały cywilizowany świat. To sprawka aplikacji na smartfony Pokemon Go, wykorzystującej tzw. rozszerzoną rzeczywistość. Chodzi o to, że na prawdziwą mapę ulic i obiektów naniesiono wirtualne stwory, które widoczne są, gdy skierujemy na konkretne obiekty kamerę smartfona. Gracze mają możliwość łapania Pokemonów, japońskich stworków, wymyślonych w latach 90. XX w. w firmie Nintendo. Wszystkich jest 151. Żeby je złapać, trzeba się nachodzić. Inaczej się nie da. Jeśli widzieliście dzieci i młodzież dłuższy czas wpatrzonych w ekrany telefonów skierowanych na ulicę, pomnik, tablicę informacyjną albo... kościół - z dużym prawdopodobieństwem trafiliście na ofiarę pokemanii.
Można się irytować nową modą, zapewne przelotną, jak większość zachcianek intensywnie promowanych w mediach. Można też dostrzec jej jaśniejsze strony. Wybrałem to drugie, gdy jedno z dzieci zapytało mnie w niedzielę, czy koniecznie musi pójść do kościoła. Pokemon, który "zagnieździł" się w pobliżu naszej parafialnej świątyni tym razem bardzo się przydał. Ale to pewnie zrozumieją rodzice, którzy z rytualnym niedzielnym pytaniem mierzą się częściej. I dla których religijne zaangażowanie dzieci odbiega od tego, co sobie sami wymarzyli.
PS Nie wiem, ile mojemu dziecku zostało w głowie i sercu z niedzielnej homilii. Tylko Bóg wie, jak ona kiedyś zaowocuje. Ale dziś jestem wdzięczny autorom Pokemon Go, że umieścili swoje wirtualne stworki także w pobliżu świątyń. Może ktoś wymyśli aplikację, która będzie polegała na kolekcjonowaniu w rozszerzonej rzeczywistości na przykład świętych? Byłoby więcej do zebrania niż 151.