Kolorowe, piękne, niebezpieczne - oto, jakie szlaki wybiera Piotruś Pan.
Julio Cortázar zwykł powtarzać, że nie ma więcej niż 8 lat. Wielu z nas, choć nie mówi tego wprost, czuje w sobie dziecko. Takiego szalonego Piotrusia Pana. Nowy Teatr na pierwszą premierę po modernizacji wybrał właśnie jego przygody.
Przestrzenne wnętrze, amfiteatralna widownia, ale po chwili zrobiło się swojsko. Dzieci i rodzice śmiechem lub wyrazami lęku reagowali na każdą scenę, na nieoczekiwaną sytuację, słowem - stali się cząstką spektaklu.
James Matthew Barrie napisał swoją sztukę w 1904 roku, powieść - w 1911. Pierwsza adaptacja filmowa ukazała się w 1924 roku, a potem rozsypał się róg obfitości. Teatr zdawał sobie sprawę z tego, że problem chłopca, który nie chciał dorosnąć, jest aktualny do dziś. Ale musimy uświadomić sobie, jak bardzo zmienił się świat. Jaki wpływ na rozwój dziecka ma choćby telewizja, jak jesteśmy wszyscy bombardowani zdarzeniami, o których 50 lat temu nie mieliśmy pojęcia. Stąd niezbędne zmiany w scenariuszu, niezbędne artykułowanie nowych emocji. To nie jest więc opowieść dla grzecznych dzieci. To jest opowieść o dzieciach, które inaczej odbierają świat.
Jak czytamy w programie, bohaterem tego spektaklu nie jest Piotruś Pan. Są nimi dzieci. Zagubione, pozostawione sobie tak, jak to często bywa. Dzieci, których symbolem osamotnienia, ale i samodzielności, jest dyndający na sznureczku klucz. A rodzice? Cóż, pracują. I nie dorośleją.
Podróż do Nibylandii odbywa się w mieszkaniu, w którym wszystko ma swoje miejsce. Ale dzieci pobudzone wyobraźnią wszystko chcą zmienić. Ta podróż to odkrywanie nowych miejsc, mórz, stolic. Często niebezpieczna, pełna zagrożeń. Stąd z ust młodziutkiej widowni odzywa się co jakiś czas okrzyk przerażenia. Ale współczesny Piotruś lubi się bać. Tak właśnie objawia się przygoda. „Ahoj, przygodo” - mówimy z odczuciem podniecenia. „Ahoj, ryzyko”. Pod warunkiem, że zawsze uda nam się wrócić do bezpiecznego gniazda, schować się pod bezpieczną kołderką. Ale czasem bywa to trudne. Bo wokół czyhają okrutni piraci, bo mama właśnie o nas zapomniała. Czarownice, statki kosmiczne, potwory i dinozaury stają z nami oko w oko i nie bardzo wiemy, jak się ich ustrzec. A na co dzień? Szkoła, klasówki, wiązanie sznurowadeł i ruszający się ząb, z którym nie wiemy, co zrobić. A więc nie tylko w fantastycznym świecie, ale i w realu musimy poradzić sobie z tysiącem trudności. Dobrze, że jest nas kilku. Gromada Piotrusiów zawsze coś wymyśli.