Przedstawienie może zmienić stosunek dorosłych do ich zaniedbanych na co dzień dzieci.
Znakomity spektakl – prapremiera na Scenie Kameralnej w teatrze „Rampa”, „Dzień dziecka” przynosi zaskakujące refleksje. Wbrew stereotypom. Bohaterowie zamieniają się rolami Bardzo Ważni Dyrektorzy, przy tym tatusiowie robiący karierę i stający się niepostrzeżenie bezmyślnymi pracoholikami, rozmawiający ze swoich dwunastu telefonów i planujący kupno trzynastego, nie zauważają świata, który ich otacza. I co najgorsze nie zauważają czekających na ich zainteresowanie i uczucia dzieci.
Tymczasem Paulinka, córka Pana Jana widzi z przerażeniem, co się z jej tatą dzieje. Dojrzewa szybciej niż powinna, ale jest to dość gorzkie dojrzewanie. I kiedy już straciła nadzieję, że jej perswazje trafią do ojca, nieopatrznie wypowiedziane życzenie taty, że tak bardzo chciałby stać się na nowo dzieckiem, przyniesie zaskakujące rezultaty.
Spektakl „Dzień Dziecka” to nie tylko sztuka z istotnym morałem, ale także wspaniała muzyczna zabawa. Piosenka Spełniaczy Życzeń, Song gubiącej się skarpetki, Piosenka Tramwajowa czy finałowa, godząca wszystkich bohaterów „Każdy ma swoje zadania”, to jednocześnie komentarze do sytuacji, w jakiej znalazł się nieświadomy swoich pragnień TATA Paulinki. Bo, jak się szybko okazało, co przewidywała mądra nad wyraz córeczka taty, życie o jakim marzył przez chwilę Bardzo Ważny Pan Jan, czyli przeniesiony w świat dzieciństwa mały Jasio, nie jest usłane różami.
Dyrektor Artystyczny Sceny Kameralnej, Cezary Domagała mówi o tym wprost, odwołując się zresztą do wspomnień z własnego dzieciństwa: „Dzieciom wcale nie jest łatwiej w życiu. I dobrze, aby o tym pamiętali wszyscy dorośli…”. Może więc każdy dzień w roku będzie nieformalnym Dniem Dziecka, i każdego takiego dnia postaramy się zrobić naszym dzieciom przyjemność? A przynajmniej postaramy się wsłuchać w ich potrzeby, w ich emocje, w ich problemy - duże czy małe. Sympatycznym pomysłem jest wzbogacenie wypowiedzi realizatorów zdjęciami z ich dzieciństwa. A więc autor Tomek Jachimek patrzy na nas poważnie jako pewnie pięciolatek, Jerzy Jan Połoński, reżyser uśmiecha się trzymając w ręku piłkę, w którą jako dorosły zagra z aktorami, podobnie autor muzyki czy choreograf. Wierzę już w pierwsze zdanie dotyczące Mariki Wojciechowskiej: „Najweselsza Pani scenograf, jaką znam”. Konfrontuję to z jej scenicznymi pomysłami i cieszę się, że dała ujście swoim fantazjom. Scenografia zresztą jest też nietypowa, jak całe przedstawienie: dużo zdjęć czarno-białych, szuflad z których wyłaniają się elementy dekoracji. Mnie urzekła na pół dorosła Paulinka, o wiele mądrzejsza, niż jej bardzo ważny tata, Kamila Boruta, rygorystyczna mama Brygida Turowska, pełna wdzięku sąsiadka Dominika Łakomska i oczywiście Maciej Gąsiorek, pryncypialny tata i beNiełatwo być dzieckiem
Przedstawienie może zmienić stosunek dorosłych do ich zaniedbanych na co dzień dzieci.
Znakomity spektakl – prapremiera na Scenie Kameralnej w teatrze „Rampa”, „Dzień dziecka” przynosi zaskakujące refleksje. Wbrew stereotypom. Bohaterowie zamieniają się rolami Bardzo Ważni Dyrektorzy, przy tym tatusiowie robiący karierę i stający się niepostrzeżenie bezmyślnymi pracoholikami, rozmawiający ze swoich dwunastu telefonów i planujący kupno trzynastego, nie zauważają świata, który ich otacza. I co najgorsze nie zauważają czekających na ich zainteresowanie i uczucia dzieci.
Tymczasem Paulinka, córka Pana Jana widzi z przerażeniem, co się z jej tatą dzieje. Dojrzewa szybciej niż powinna, ale jest to dość gorzkie dojrzewanie. I kiedy już straciła nadzieję, że jej perswazje trafią do ojca, nieopatrznie wypowiedziane życzenie taty, że tak bardzo chciałby stać się na nowo dzieckiem, przyniesie zaskakujące rezultaty.
Spektakl „Dzień Dziecka” to nie tylko sztuka z istotnym morałem, ale także wspaniała muzyczna zabawa. Piosenka Spełniaczy Życzeń, Song gubiącej się skarpetki, Piosenka Tramwajowa czy finałowa, godząca wszystkich bohaterów „Każdy ma swoje zadania”, to jednocześnie komentarze do sytuacji, w jakiej znalazł się nieświadomy swoich pragnień TATA Paulinki. Bo, jak się szybko okazało, co przewidywała mądra nad wyraz córeczka taty, życie o jakim marzył przez chwilę Bardzo Ważny Pan Jan, czyli przeniesiony w świat dzieciństwa mały Jasio, nie jest usłane różami.
Dyrektor Artystyczny Sceny Kameralnej, Cezary Domagała mówi o tym wprost, odwołując się zresztą do wspomnień z własnego dzieciństwa: „Dzieciom wcale nie jest łatwiej w życiu. I dobrze, aby o tym pamiętali wszyscy dorośli…”. Może więc każdy dzień w roku będzie nieformalnym Dniem Dziecka, i każdego takiego dnia postaramy się zrobić naszym dzieciom przyjemność? A przynajmniej postaramy się wsłuchać w ich potrzeby, w ich emocje, w ich problemy - duże czy małe. Sympatycznym pomysłem jest wzbogacenie wypowiedzi realizatorów zdjęciami z ich dzieciństwa. A więc autor Tomek Jachimek patrzy na nas poważnie jako pewnie pięciolatek, Jerzy Jan Połoński, reżyser uśmiecha się trzymając w ręku piłkę, w którą jako dorosły zagra z aktorami, podobnie autor muzyki czy choreograf. Wierzę już w pierwsze zdanie dotyczące Mariki Wojciechowskiej: „Najweselsza Pani scenograf, jaką znam”. Konfrontuję to z jej scenicznymi pomysłami i cieszę się, że dała ujście swoim fantazjom. Scenografia zresztą jest też nietypowa, jak całe przedstawienie: dużo zdjęć czarno-białych, szuflad z których wyłaniają się elementy dekoracji. Mnie urzekła na pół dorosła Paulinka, o wiele mądrzejsza, niż jej bardzo ważny tata, Kamila Boruta, rygorystyczna mama Brygida Turowska, pełna wdzięku sąsiadka Dominika Łakomska i oczywiście Maciej Gąsiorek, pryncypialny tata i bezradny mały Jasio.
Dobre i mądre przedstawienie, które trzeba zobaczyć.