W wieku 91 lat w Warszawie zmarł powstaniec warszawski, żołnierz Zgrupowania "Radosław", jeden z ostatnich żyjących likwidatorów z Armii Krajowej.
Lucjan Wiśniewski urodził się 30 czerwca 1925 r. Od 1930 r. mieszkał w Warszawie.
W konspiracji od 1941 r. Był członkiem referatu 993/W o kryptonimie "Wapiennik" w Wydziale Bezpieczeństwa i Kontrwywiadu w ramach Oddziału II Informacyjno-Wywiadowczego Komendy Głównej AK. Członkowie grupy wykonywali wyroki śmierci wydane przez Polskie Państwo Podziemne. Brał udział w ponad 60 egzekucjach zdrajców i konfidentów.
Wiśniewski wspominał w wypowiedzi dla Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego, że oddział "993/W" wykonał wiele zadań, wiele akcji i wiele wyroków.
- To głównie była likwidacja konfidentów. Głównie likwidował też zagrożenie wkoło Komendy Głównej. [...] Moralnie czułem się rozgrzeszony. Byłem przekonany, że myśmy zawsze mieli przed sobą ludzi podłych, ludzi, którzy działali na korzyść tych, co mordowali Polaków. - mówił.
Historię Wiśniewskiego, likwidatora z kontrwywiadu AK opisali w książce "Ptaki drapieżne" Emil Marat i Michał Wójcik. Przypomnieli w niej m.in., że członkowie oddziału "993/W" przeprowadzili kilka ze znanych akcji likwidacyjnych AK m.in. "Za Kotarą" (likwidacja konfidenta Gestapo Józefa Po wybuchu powstania warszawskiego wraz z oddziałem "993/W" Wiśniewski wszedł w skład batalionu "Pięść", Zgrupowania "Radosław" Tomasz Gołąb/ Foto Gość Staszauera). Jak wspominał "Sęp", przez oddział został także zlikwidowany Eugeniusz Świerczewski, który przyczynił się do aresztowania gen. Stefana "Grota" Roweckiego.
Po wybuchu powstania warszawskiego wraz z oddziałem "993/W" Wiśniewski wszedł w skład batalionu "Pięść", Zgrupowania "Radosław", który miał grupować wszystkie oddziały specjalne Armii Krajowej. Z batalionem przeszedł szlak bojowy z Woli na Stare Miasto. We wrześniu 1944 r. w Grupie "Kampinos" kompanii "Zemsta II". Później działał na terenie Boernerowa, koniec wojny zastał go na Chomiczówce.
"Znałem w Wawrzyszewie księdza proboszcza, którego bardzo szanowałem. Tym bardziej że poszliśmy do niego, kiedy nam zaproponowano ten oddział i to strzelanie, tośmy z moim kolegą Zygmusiem poszli do księdza (chyba Przybyłko się nazywał), mówimy, że mamy taką propozycję, że jesteśmy w konspiracji, żeby do takiego oddziału wejść. To ksiądz nam powiedział mniej więcej tak: „Mieliśmy ojczyznę, przyszedł wróg i morduje nas i nie możemy inaczej, jak tą samą drogą odpierać jego ataki”. – „No tak, ale Polaków?”. – „Kwestia, czy ten Polak musiał źle robić? To jest do sprawdzenia, trzeba by sprawdzać, ale winnych trzeba karać”. Mówię: „Ale i kobiety?”. – „A jeżeli ona jest też winna? Kwestia ustalenia winy”. Tak ksiądz z nami rozmawiał" - wspominał Lucjan Wiśniewski w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.
Jak mówił po wojnie był szykanowany, miał problemy z kontynuowaniem edukacji i znalezieniem pracy, ostatecznie zajął się kaletnictwem.