Bezdomni są jak czcionka niezwykłej książki, której treść widać dopiero na mrozie. Niezwykłą publikację przy -5 stopniach czytał przed Pałacem Kultury i Nauki Radosław Pazura.
Mariusz Łukaszewski ma nowy dom od dwóch lat, ale kilka spędził na ulicy. Udało mu się stanąć na nogi, m.in. dzięki wolontariuszom Fundacji Kapucyńskiej.
- Takie coś udaje się może siedmiu na stu bezdomnych - przyznaje. Dziś sam pomaga innym bezdomnym. - Chcę oddać to, co dostałem - mówi.
Pochodzi z Bartoszyc, tam gdzie ks. Jerzy Popiełuszko odbywał służbę wojskową w jednostce kleryckiej. Potem Mariusz sam był zawodowym wojskowym. Zabezpieczał m.in. dwie papieskie pielgrzymki, w 1991 i 1997 r. Ale stracił dom i rodzinę.
- Przełomowa była modlitwa. Byłem już na dnie. Położyłem się więc krzyżem w kaplicy bł. Honorata Koźmińskiego i prosiłem tam św. Jana Pawła II i bł. ks. Jerzego o pomoc. Pomogli, ale innym moim znajomym się nie udało - mówi.
- Tylko w tym roku zamarzło już 75 osób. Głównie bezdomnych. Liczba ta zwiększy się, jeśli nadal pozostaną oni Niewidzialni. Aby zdążyć im z pomocą, powstała pierwsza na świecie książka, która ma poruszyć serce, ale też całe ciało - mówi Edyta Foryś z Fundacji Kapucyńskiej, opiekującej się bezdomnymi przy klasztorze na ul. Miodowej. Mariusz Łukaszewski jest jednym z autorów eseju z tej książki.
„Nie uszanowałem tego, na co pracowałem. Przez wiele lat kilkoma setkami wódki, kilkunastoma butelkami piwa, otworzyłem sobie szerokie ulice, mokre chodniki jesiennej szarugi. Co dalej? Mokre ubranie, coraz bardziej ciężkie od wilgoci buty. Z szarą, wychudzoną twarzą, już mnie ludzie odpowiednio oceniają. Zawsze bałem się oceny innych. Dziś może mną gardzą, może współczują? Trudno mi to odczytać z ich twarzy. Jest mi tylko zimno, jestem głodny, wstydzę się poprosić kogoś o pomoc, o wskazówkę, gdzie mogę coś zjeść lub się ogrzać” - można przeczytać we wspomnieniach Mariusza.
19 stycznia przed Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie jej treść zaprezentował m.in. Radosław Pazura, Fundator Fundacji Kapucyńskiej.
- To jedyny w swoim rodzaju autoportret Bezdomnych. Jego wyjątkowość opiera się nie tylko na surowej, kartonowej oprawie, ale przede wszystkim na fakcie, że treść zapisana na kartach pojawia się dopiero w ujemnej temperaturze. Wszystko po to, aby wczuć się w sytuację Niewidzialnych. Z tego powodu należy czytać ją tam, gdzie powstała - pod gołym niebem - mówi Radosław Pazura.