Powołanie do kapłaństwa odkrył po tym, gdy już został chirurgiem. Matka Boża upominała się o niego, a potem o szpitalną kaplicę, gdzie przez całą dobę adorowany jest Jej Syn.
Ksiądz Maciej Arkuszyński do seminarium trafił przez jezuicki nowicjat. Wcześniej jednak, w 1981 r., rozpoczął studia na wydziale lekarskim w Łodzi. Odbył staż i zdobył pierwszy stopień specjalizacji chirurgicznej. Studia i pierwsze lata pracy były ciężkie, więc wytchnienia szukał… przed Najświętszym Sakramentem w kościele przy ul. Sienkiewicza, gdzie trwała całodzienna adoracja. – Nie byłem przesadnie religijny. Ale wtedy zaangażowałem się w duszpasterstwo akademickie salezjanów. Zetknąłem się z Odnową w Duchu Świętym, pojechałem na oazę. Odkryłem modlitwę, a potem przez książki zainteresowałem się przesłaniem Matki Bożej Królowej Pokoju z Medziugorje – mówi ks. Maciej Arkuszyński. Gdy po 4,5 roku pracy zamierzał zdobyć drugi stopień specjalizacji w chirurgii naczyniowej, nieoczekiwanie wezwał go proboszcz z rodzinnej parafii. – To było po pogrzebie mojej babci, w Piotrkowie Trybunalskim. Mało mnie znał, bo w młodości wybierałem raczej kościoły jezuitów albo bernardynów. Powiedział tylko: „Słuchaj, młody człowieku, myślę, że powinieneś zostać kapłanem”. Było święto Świętej Rodziny.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.