Na Pradze pokazano płyty z humorem księży Bogusława Kowalskiego i Piotra Pawlukiewicza. Kurialna sala przez godzinę trzęsła się w posadach.
W szczelnie wypełnionej kaplicy kurialnej przy ul. Floriańskiej 3 wydawnictwo RTCK (Rób to co kochasz) zorganizowało spotkanie autorskie z ks. Piotrem Pawlukiewiczem i ks. Bogusławem Kowalskim. Okazją była premiera najnowszej publikacji "Czarny humor 2, czyli o Kościele na wesoło", czyli najlepszych dowcipów dwóch warszawskich duchownych.
- Jest niebezpieczeństwo w byciu dowcipnym. 15 lat grupę czerwoną w w Warszawskiej Akademickiej Pielgrzymce Metropolitalnej wprowadzałem na Jasną Górę. W czasie pogodnych wieczorów śpiewaliśmy piosenkę "La Paloma": "Spójrz, jak Wenecja w promieniach słońca lśni". Gdy zostałem proboszczem i żegnałem się z pielgrzymkami, przyszła do mnie pani i rzewnym głosem zapytała: "Proszę księdza, czy ja kiedyś jeszcze usłyszę Wenecję?". Tyle spowiedzi, Komunii św., a została tylko "Wenecja" - wspominał ks. Bogusław Kowalski. Opowiadał też o początkach swojego kleryckiego życia, gdy ojciec testował jego powołanie pokusami oglądania meczu Polska-Niemcy w Chorzowie, w 1981 r. - Radość jest wpisana w serce człowieka, pomaga przetrwać niejeden kryzys. Mamy pięknie ozdobione kościoły, ale czasem brakuje w nich ludzkiego klimatu, ciepła, które bierze się także z poczucia humoru - dodał, przypominając historię sprzed 30 lat. Podczas prymicji jeden z dowcipnych duchownych skomentował jego powołanie: "Od dziecka wiedziałem, że będzie księdzem. Jak widział złotóweczkę, już mu się te ręce trzęsły".
Wśród kilkudziesięciu anegdot opowiedzianych przez kapłanów tego wieczora, wiele dotyczyło bp. Władysława Miziołka, słynącego z dobrotliwości biskupa pomocniczego warszawskiego, który zmarł 12 maja 2000 r. Ks. Bogusław Kowalski opowiedział też o proboszczu, który postanowił przykryć swoją "nienachalną" fryzurę peruką przy okazji zmiany parafii. Gdy jednak poproszony o odprawienie pogrzebu w poprzednim kościele, pamiętający jego łysinę wierni mieli skomentować: "Mógł chociaż na podniesienie ją zdjąć". Salwę śmiechu wzbudziła również anegdota z parafii w Cegłowie, obok której istnieje parafia mariawicka. "Gdy wracali z pociągu obok siebie mariawita i katolicki ksiądz, zobaczyli pod katolickim kościołem pijaka. <<Oto owoce waszej pracy duszpasterskiej>> - miał skomentować mariawita. Na to ocknął się pijak: <<Ja jestem z parafii mariawickiej>>. Następnego dnia przyszedł do proboszcza katolickiego z pytaniem, czy dobrze bronił Kościoła katolickiego".
- Większość z tych historii wydarzyło się naprawdę - komentował ks. Piotr Pawlukiewicz.