Przemówieniami okolicznościowymi przy pomniku Ofiar Rzezi Woli, złożeniem kwiatów, salwą honorową, apelem pamięci i marszem na Cmentarz Powstańców Warszawy, uczczono ludność cywilną wymordowaną na Woli w pierwszych dniach powstańczego zrywu.
„Tuż po wybuchu Powstania Warszawskiego Adolf Hitler wydał rozkaz: "Każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy". Wojska niemieckie oraz oddziały ich sojuszników przystąpiły do eksterminacji ponadmilionowego miasta (...). Apogeum tej zbrodniczej akcji był mord dziesiątków tysięcy mieszkańców Woli. Nie ma słów, które w pełni oddają grozę tamtych wydarzeń. Nie ma słów dostatecznego potępienia dla katów Woli. Zagładzie ludności stolicy towarzyszył też ogrom zniszczeń w obszarze dóbr kultury, dzieł sztuki, zabytków piśmiennictwa i architektury. Hekatomba powstańców i zagłada dziesiątków tysięcy warszawiaków wciąż pozostają bolesną raną polskiej duszy (...). Naszej historii nie możemy zmienić, ale możemy i musimy wyciągnąć z niej wnioski. Powinniśmy budować państwo, które będzie naszym bezpiecznym i trwałym schronieniem, gwarantem naszych praw, przestrzenią wolności. Krajem, w którym prawość i patriotyzm, inwencja i praca, solidarność i służba będą sprawiedliwie nagradzane” - odczytał przy pomniku Ofiar Rzezi Woli w imieniu Andrzeja Dudy Sebastian Wasilczuk, zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego.
Mścisław Lurie przetrwał rzeź w łonie matki Agnieszka Kurek-Zajączkowska /Foto Gość Burmistrz Woli, Krzysztof Strzałkowski apelował, by wspomnienia osób, które przeżyły rzeź, stały się lekturą obowiązkową nowych pokoleń. - Dziś na rogu Górczewskiej i Płockiej odsłoniliśmy mural poświęcony cywilnym ofiarom powstania. W ten nowoczesny sposób chcemy dotrzeć do młodzieży – mówił. Przypomniał, że oprawcy nigdy nie zostali ukarani.
- Kat Woli, Heinz Reinefarth nie doczekał się kary. Symbolicznym osądzeniem człowieka niech będzie postawa młodzieży z jego rodzinnego miasta, którzy przyjechali w to miejsce i złożyli kwiaty pod pomnikiem ofiar - przypomniał.
Po uroczystości przy rozwidleniu ul. Leszno i al. Solidarności przy dźwiękach odgrywanych marszy uczestnicy obchodów przeszli ulicami dzielnicy na Cmentarz Powstańców Warszawy. Po drodze wolontariusze Muzeum Powstania Warszawskiego i żołnierze WP zapalali znicze w miejscach upamiętniających zamordowanych. Uczestnicy otrzymali świece, opisy 20 miejsc zbrodni oraz biogram jednej z ofiar.
- Chodzi o to, by oddać hołd osobom, które nie dość, że zostały zamordowane to miały zostać na zawsze zapomniane. Pomódlcie się za duszę tej osoby. Może będziecie jedynymi, którzy to robią - mówił na cmentarzu Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego.
Wanda Traczyk-Stawska ps. „Pączek”, przewodnicząca Społecznego Komitetu ds. Cmentarza Powstańców Warszawy podkreśliła, że „cmentarz Powstańców Warszawy nadal żyje”.
- Przychodzą tu mamy z dziećmi. Jak dzieci dorosną, to będą pamiętać. Jest jeszcze coś do zrobienia. Brakuje muru pamięci, na którym będą wykute nazwiska tych dotąd bezimiennych ofiar powstania – powiedziała. Zaakcentowała ważną rolę cywilów w obronie miasta. - Ludność cywilna stanęła do walki. My byśmy sami nie dali rady - przyznała. Apelowała o przynoszenie pamiątek z powstania na potrzeby planowanej izby pamięci.
Na zakończenie w parku Powstańców Warszawy zaprezentowano wystawę „Zachowajmy ich w pamięci". Umieszczono na niej ponad 90 białych brył z imionami i nazwiskami, a tam gdzie to było możliwe z datami urodzenia i ostatnim znanym warszawskim adresem zamordowanych cywilów.