Usytuowana w sercu Żoliborza radiostacja była głównym środkiem łączności między Naczelnym Dowództwem Polskich Sił Zbrojnych a okupowaną Polską.
Teściowa Stanisława miała mu za złe, że gdy wokół szaleją Niemcy, on czyta sensacyjne bajeczki. Rzeczywiście, Stach zgromadził wszelkie dostępne książki
Edgara Wallace’a, bardzo popularnego przed wojną autora kryminałów, który szczegółowo opisywał tajemnicze domy z przesuwanymi ścianami i świetnie zamaskowanymi skrytkami, w których chowali się bohaterowie. Ale ta wiedza była mu bardzo potrzebna. Stała się inspiracją dla najlepiej zakonspirowanej konspiracyjnej radiostacji Polski Podziemnej, przy której wykorzystał całą techniczną wiedzę i umiejętności. Trzeba było nie tylko wykopać podziemny schron, ale także wykonać tajne wejście, poprowadzić instalacje, założyć system alarmowy. W domu nad schronem i w okolicach umieszczono kilkadziesiąt mikrofonów, które pozwalały pracującym w środku szyfrantom orientować się w sytuacji na górze. Trochę jak w odciętej od świata łodzi podwodnej. To stąd, oraz z powodu pomysłowego systemu wejścia wzięła się nazwa najsłynniejszej radiostacji okupacyjnej Warszawy.
„Ostatni stopień schodów do piwnicy był wysuwany tak zmyślnie, że nikomu nie mogła przyjść na myśl możliwość jego wyjęcia. Jeśli jednak ktoś by to zrobił, to pod stopniem, we wgłębieniu betonu, znajdował rurę z kranem, z którego po odkręceniu kurka leciała woda. Wtajemniczeni wiedzieli, że należy cały kran wraz z rurą złamać w nasadzie, co zwalniało zatrzask” – wspominał po latach brat Stanisława, Władysław. Dopiero odsuwając podłogę widać było otwór, przez który można było wsunąć się po drabince i zejść do podziemia.
Niemożność wykrycia nadającej nieustannie polskiej radiostacji wprawiała gestapo w furię. Nie udało się im dotrzeć do niej za pomocą samolotów, ani sprowadzonym z Berlina specjalnym samochodom z namiernikami.
Dla naszych Czytelników mamy trzy egzemplarze książki ufundowane przez wydawnictwo Fronda. Prześlemy je 10., 20. i 30. Czytelnikowi, który polubi nasz profil FB i powiadomi nas o tym mailem: warszawa@gosc.pl. Książki wyślemy pocztą.