- Zburzenie Pałacu byłoby fajnym prezentem na 100-lecie niepodległości - stwierdził wiceszef MON Bartosz Kownacki, dodając w ramach ćwiczeń budynek mogliby wysadzić saperzy.
Ideę wyburzenia Pałacu Kultury i Nauki poparli wicepremierzy: Mateusz Morawiecki i Piotr Gliński oraz minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak, który podkreśla, że PKiN jest symbolem sowieckiej dominacji. - A symbole są ważne, bo kształtują postawy, szczególnie młodych ludzi, stąd na przykład zmiana nazw ulic w Warszawie – mówi minister.
Oświadczenie nt. propozycji zburzenia Pałacu Kultury i Nauki wydał Instytut Rozwoju Warszawy, kierowany przez byłego wiceprezydenta Jacka Wojciechowskiego. „PKiN jest dziś jedną z ikon Warszawy, najbardziej rozpoznawalnym budynkiem w naszym mieście. Mimo, że powstał w czasach siermiężnego komunizmu, wzorowany jest na amerykańskich wieżowcach, wrósł w panoramę stolicy. Warto zwrócić uwagę, że architektura pałacu jest na bardzo przyzwoitym poziomie. Mieści się w nim wiele ważnych instytucji, m.in. Polska Akademia Nauk, Urząd Miasta Stołecznego Warszawy, Muzeum Techniki, biura, uczelnie” – czytamy w oświadczeniu.
Pałac Kultury i Nauki wciąż jest motywem większości pocztówek z Warszawy i obowiązkowym punktem turystycznym. Po ukończeniu budowy widać go było podobno z odległości 50 km. Władysław Broniewski nazwał dzieło rosyjskiego architekta Rudniewa „koszmarnym snem pijanego cukiernika”, a większość warszawiaków mówiło o nim pogardliwie: Pekin i śpiewali: „Co nam obca przemoc dała, nocą rozbierzemy”. Żartowali też, że najpiękniejsze miejsce w Warszawie to jego taras, na 30. piętrze. Dlatego, że nie widać z niego Pałacu Kultury.
Zgodnie z umową z kwietnia 1952 r. Pałac Kultury i Nauki miał być wybudowany za radzieckie pieniądze i z tamtejszych materiałów. W ciągu roku, pod okiem głównego projektanta Lwa Władimirowicza Rudniewa Pałac Kultury i Nauki urósł z 26 do 227 m. W lutym 1955 przystąpiono do wykończenia wnętrz – prawie 124 tys. mkw. Z bratniego Związku, ale też z polskich zakładów jechały nad Wisłę meble, windy, marmury, żyrandole i kinkiety, by wypełnić 3288 pomieszczeń. Wieżowiec mieścić miał Polską Akademię Nauk, Salę Kongresową, cztery sale kinowe, trzy teatry, Pałac Młodzieży, dwa muzea i szereg innych instytucji służących kształtowaniu „nowego człowieka”. Na 11. piętrze umieszczono Redakcję Wydawnictw Klasyków Marksizmu-Leninizmu, na 12. i 13. – Towarzystwo Wiedzy Powszechnej. We wnękach elewacji schowały się alegoryczne postaci przedstawiające cnoty marksizmu-leninizmu. Na szczęście nie udało się zrealizować rzeźby Stalina, która miała dominować na betonowej trybunie, tuż przed wejściem. Darczyńcę na lata uwieczniono jedynie w oficjalnej nazwie Pałacu. Do dziś zachowały się nożyczki z przecięcia wstęgi, a także drobne przedmioty wyposażenia. Na poziomie –1 do dziś pracuje część oryginalnych urządzeń sprzed 60 lat.
W 2007 r. Pałac wpisano na listę zabytków. Pod iglicą, na 45. piętrze, zamieszkuje para sokołów wędrownych. Niżej zadomowiły się pustułki. Na najniższych piętrach zakładają gniazda gołębie, kawki i jerzyki. Niedawno wyremontowano basen, kończy się również przebudowa Sali Kongresowej. Pałac długie lata szczycił się połączeniem nowoczesności rozwiązań technicznych z przepychem: setki ton marmurów, kryształowe żyrandole, aksamitne fotele, pierwsza w Warszawie klimatyzacja…
Pomysł wyburzenia PKiN nie jest nowy. Od dawna zgłaszał go Radosław Sikorski. Od 40 lat, jak wyznał, marzy o tym także Mateusz Morawiecki.
- Pomysły wyburzenia pałacu są absurdalne. Dziś już tylko ludzie wyjątkowo zacietrzewieni kojarzą go z kontekstem politycznym. Nie można w imię ideologii niszczyć tkanki miejskiej, a szczególnie jej najbardziej rozpoznawalnych ikon - twierdzi były wiceprezydent Warszawy, Jacek Wojciechowicz.