Tysiące spowiedzi i Mszy św. Dziesiątki tysięcy parafian. A tak niewielu pamięta o swoich dawnych duszpasterzach…
Ks. Jan prowadzi na piętro, do kaplicy, w której codziennie rano wszyscy domownicy gromadzą się na Eucharystii. Każdy ma swój klęcznik.
- Dobrze nam tutaj. To prawdziwe błogosławieństwo na starość, że każdy z nas może mieć własny kąt – podkreśla ks. Michał Skibiński. A tak dziwił się, że jako młody kapłan musiał płacić składkę na powstanie takiego domu i utrzymanie kapłanów na emeryturze.
- Tu przynajmniej dla nikogo nie jesteśmy ciężarem – dodaje ks. Stanisław Wołosiewicz, który mieszkańcem domu w Otwocku od lipca 2017 r. Bogu dziękuje, że dał mu piękne kapłańskie życie. I pozwolił pracować w dwóch sanktuariach: Matki Bożej Hallerowskiej w Mińsku Mazowieckim i ostatnio Matki Bożej Różańcowej z koronowaną dzięki jego staraniom w 2015 r. figurą MB Fatimskiej, ufundowaną w latach 60. przez rodaków pozostających na emigracji w Hiszpanii i Portugalii.
Każdy z ponad 30 emerytów ma za sobą długą kapłańską drogę. Czasem kilka-kilkanaście parafii, setki chrztów i błogosławionych małżeństw, tysiące penitentów w konfesjonałach i dziesiątki tysięcy wiernych, którzy słuchali ich niedzielnych homilii. Niektórzy, dotknięci chorobą nie są już w stanie samodzielnie sprawować Mszy św. Raz w tygodniu odwiedza ich lekarz, a codziennie rano i wieczorem pielęgniarki, które pomagają dotrzeć do szpitala. Ale część księży, mimo wieku, wciąż może pomagać w duszpasterstwie w okolicznych parafiach.
- To szczególna świątynia modlitwy, ofiarowanego cierpienia i dziękczynienia za powołania kapłańskie – mówi abp Henryk Hoser, który właśnie kończy 75 lat i też wybiera się na emeryturę.
Więcej: w najnowszym "Gościu Warszawskim".