Świecki ewangelizator i charyzmatyk poprowadził na Ursynowie modlitwę o uzdrowienie.
- Nasz wiara rodzi się ze słuchania, ale też z tego co widzimy i jakimi ludźmi się otaczamy na co dzień. Jeżeli karmisz się "śmieciami", twoja wiara będzie malała - mówił Marcin Zieliński, po Mszy św. z modlitwą o uzdrowienie, która odbyła się 30 listopada w parafii św. Tomasza Apostoła na Imielinie.
Charyzmatyk jest liderem wspólnoty Uwielbienia „Głos Pana” ze Skierniewic. W lipcu br. prowadził konferencję podczas rekolekcji na stadionie PGE Narodowy, w której uczestniczył ks. John Bashobora z Ugandy.
Spotkanie zorganizowały m.in. Odnowa w Duchu Świętym "Miriam", wspólnota "Chefsiba" oraz "Głos Pana" ze Skierniewic.
GALERIA ZE SPOTKANIA - TUTAJ
Marcin Zieliński dzielił się świadectwem po wyjazdach, na których jego wspólnota głosi Słowo Boże. A podczas wspólnej modlitwy, uwielbienia, poprzez wstawiennictwo wielu ludzi, mają miejsce uzdrowienia na ciele i duszy. Bóg jest hojny w Swej łasce, bo dokonuje rzeczy daleko większych niż to, o co proszą modlący się.
- Przed tygodniem modliliśmy się z młodymi w Niepołomicach. Nikt z nas nie prosił o uzdrowienie, a jednak Bóg zaczął uzdrawiać chorych podczas modlitwy oddania życia Jezusowi. Świadectwo tego dało już dziesięć osób. Kiedy otworzymy swoje serca i powiemy Jezusowi: "Bądź moim Panem", dzieją się cuda - mówił M. Zieliński, zaznaczając, że nadzwyczajne znaki są dane człowiekowi po to, by zdecydował się iść w swoim życiu z Bogiem.
- Miejsce mojej słabości stało się miejscem mojej posługi - mówił Marcin Zieliński na Ursynowie
Joanna Jureczko-Wilk / Foto Gość
Ewangelizator zaznaczył, że Bóg w cudowny sposób dotyka nie tylko tych, którzy z wiarą Go o to proszą. - W Skarżysko-Kamiennej przyszedł do nas ratownik medyczny. Był na naszych rekolekcjach "z obowiązku" i "kompletnie w to nie wierzył". Kiedy modliliśmy się o uzdrowienie, on stał z założonymi rękami. Ale był mocno zdziwiony, kiedy następnego dnia rano okazało się, że widzi bez okularów. SMS od niego kończył się słowami: "Chwała Panu!" - dodał Marcin.
Z naciskiem mówił, że Jezus wymaga od nas, żebyśmy byli Jego świadkami, głosili Jego Imię w szkołach, na uczelniach, w pracy, wśród znajomych. Zaznaczał, że to nie tylko zadanie księży czy świeckich ewangelizatorów - ludzi, którzy z pozoru "lepiej się do tego nadają". Bóg przecież nie ma względu na osobę. Do głoszenia Dobrej Nowiny nadaje się każdy, a pomocą w tym dziele idzie nam Duch Święty.
- W podstawówce i gimnazjum, publiczne wystąpienia były moją piętą achillesową. To było coś, czego za żadne pieniądze bym nie zrobił. Miałem problem, żeby przed większym gronem coś powiedzieć, byłem okropnie zestresowany. A dzisiaj? - mówił Marcin.