Uśmiechnięta, pełna ufności w Boga i otwarta na drugiego człowieka. Tak o śp. Helence Kmieć mówią jej przyjaciele. I w kościele św. Anny zorganizowali wieczór wspomnień.
Zachęcała, by dzielić się swoimi talentami - jak robiła to Helena - i nie odkładać tego na później. - W każdym z nas jest wiele dobra, którym możemy podzielić się z drugim człowiekiem - mówił.
Zwróciła uwagę, że Helenka była osobą, która przyciągała do siebie ludzi. - Nie miała w sobie tego, co często po ludzku mamy - kategoryzowania ze względu na partię polityczną, kolor skóry czy orientację seksualną. Helenka patrzyła na ludzi z miłością, szanowała człowieka ze względu na to, że jest dzieckiem Boga - mówiła.
Dodała, że czasami łatwiej jest kochać osoby spotkane na misjach, niż w naszym codziennym otoczeniu. - Te codzienne misje pod jednym dachem są najtrudniejsze. Zachęcam was do tego, byście szukali tej siły tam, gdzie szukała jej Helenka. Dla niej tym źródłem był Bóg - mówiła wolontariuszka.
- Rok temu, kiedy opłakiwaliśmy jej śmierć, nie widziałam w niej sensu. Dzisiaj głęboko wierzę w to, że była to wola Boga, żeby życie Helenki zakończyło się w ten sposób i żeby mnóstwo osób dzięki temu się o niej dowiedziało - powiedziała.
Dla zebranych w kościele św. Anny młodych ludzi pozostawiła przesłanie: "Wszyscy umrzemy, ale nie wszyscy żyjemy naprawdę. Niech Helenka będzie naszą inspiracją, żeby żyć”.
Podczas wieczoru wspomnień został zainaugurowany program stypendialny Fundacji im. Heleny Kmieć. - Impulsem do stworzenia Fundacji był odzew ze strony ludzi, niezwiązanych z Wolontariatem Misyjnym Salvator, którzy wspierali nas modlitwą i przekazywali datki na misje z dopiskiem "kwiatek dla Helenki” - wyjaśnia Marta Trawińska z Fundacji.
Fundacja za główny cel misyjny stawia sobie pomoc dzieciom i młodzieży w różnych częściach świata, które zmagają się z brakiem edukacji, biedą, chorobami oraz promowanie osoby Helenki. Zainaugurowany program stypendialny jej imienia będzie wspierał na początek edukację dzieci w Boliwii, Zambii i na Filipinach.